A on na szczątki, ratując się, siada.
Więc lepiej, ojcze, porzuć ten gniew — radzę —
I do umysłu daj przystęp rozwadze;
Bo ja tak sądzę w mym młodym rozumie:
Dobrze-to, jeśli człowiek samodzielnie
Zaradzić sobie w każdym razie umie;
Jeśli przeciwnie (a mówiąc rzetelnie,
To traf najczęstszy), więc niechaj już lepiéj
Cudzym rozumem swój rozum pokrzepi.
Chór. I cóż ty na to, co on mówi, panie!
Zdaje się, oba słuszne macie zdanie.
Kreon. Na starość dla mnie hańba niesłychana,
Bym miał się żywić radami młodziana.
Hemon. Ja-ć źle nie radzę; i cóż stąd, żem młody?
Nie na wiek zważaj, ale na dowody.
Kreon. Chcesz ze mnie zrobić złych ludzi czciciela?
Hemon. Tej przecie rady nikt ci nie udziela.
Kreon. Toż tej twa luba uległa chorobie.
Hemon. Cała Teb ludność sprzeciwia się tobie.
Kreon. Ludność mi tedy ma dawać rozkazy?
Hemon. Widzisz, jak młode są twoje wyrazy!
Kreon. Któż tedy prócz mnie w tej krainie włada?
Hemon. Gdzie jeden rządzi, tam wolności biada!
Kreon. Prawo od władcy kraj zależnym czyni.
Hemon. Będziesz ty wkrótce władał tu... w pustyni.
Kreon. Tak o kobietę chodzi mu: o wstydzie!
Hemon. Czyś ty kobieta? — mnie o ciebie idzie.
Kreon. Ojcu śmiesz przeczyć, niegodziwy synu!
Hemon. Bo się dopuścić chcesz zdrożnego czynu.
Kreon. Zdrożnego? strzegąc me prawa od wrogów?
Hemon. Nie; ty je depcesz, gwałcąc prawa bogów,
Kreon. O sługo babi! o wyrodne dziecię!
Hemon. Sługą występku nie nazwiesz mnie przecie!
Kreon. Słowa twe za nią więc walczą jedynie?
Hemon. Za ciebie, za mnie, za bogi podziemne.
Kreon. Żywą zaślubić chęci twe daremne.
Hemon. Jeśli ma zginąć, to nie sama zginie.
Kreon. Jeszcze śmiesz z groźbą wyjeżdżać, zuchwalcze!
Hemon. Z groźbą?... że przeciw niesłuszności walczę?
Kreon. Sam bezrozumny, mnie chcesz uczyć ninie?
Hemon. Gdybyś mi nie był ojcem, rzekłbym śmiało,
Że ci rozumu dziś właśnie nie stało.
Kreon. Sługo niewieści, męczysz mię zbyt srogo.
Hemon. Chcesz mówić, ale nie słuchać nikogo.
Kreon. Czy tak?... Przez Olimp! to już przeszło miarę.
Ta ci obelga nie ujdzie bezkarnie!
Zaraz mi tam tę sprowadzić poczwarę,
Niech w oczach gacha poniesie męczarnie!
Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/179
Ta strona została przepisana.
— 165 —