Zanosi się od płaczu nad zgonem swej lubéj.
Przeklina srogość ojca i nieszczęsne śluby.
Westchnął Kreon głęboko, zobaczywszy syna,
Zbliża się i w te słowa, jęcząc upomina:
„Co ty czynisz nieszczęsny! jakie masz zamiary?
Nie gub się, synu, błagam, wynijdź z tej pieczary!“
A Hemon na to dzikie wlepił weń źrenice
I nic nie odpowiedział i plunął mu w lice;
Pochwycił miecz dwusieczny; ojciec byłby nie żył,
Szczęściem w porę się cofnął; miecz w stronę uderzył.
Wtedy on już na siebie całą wściekłość zionie,
Utyka na ostrz miecza, topi go w swem łonie:
Krew bryzga, a on czując, że w nim życie kona
Pochwycił narzeczoną w mdlejące ramiona...
Leżą więc we wzajemnym uścisku ujęci,
I Hades w domu śmierci wieczny ślub ich święci.
Kreon. Uprowadźcież stąd już przecie
Nieszczęsnego, co w szaleństwie
Zabił żonę, zabił dziecię!
O ja w życia dziś męczeństwie
Nie mam spojrzeć już na kogo,
Nie wiem, jaką pójść mam drogą.
Wszystko poszło tam, pod ziemię!
O zwodniczeż życia brzemię!
Nad mą głową straszne gromy
Los rozwiesił niewidomy.
Chór. Gdy cios bólu ugodzi w człowieka,
Tem znośniejszy, im krócej dopieka.
Na toż rozum — to szczęście — ma z nieba,
By posłusznym był bogom, jak trzeba.
A kto słowem się pysznem porywa,
Za tym w ślady kaźń idzie straszliwa;
Wtedy pozna rozsądku zalety
I żałuje, lecz późno, niestety!