Strepsyades. Potem ów synalek, gdy na świat nam przyszedł
Mnie gburowi i tej szumnej pani, wtedy
Kłótnie się o jego imię rozpoczęły.
Jejmość coś od konia zawsze nadawała:
Ksantyp, Charyp[1], zwąc go, albo Kallipides
Jam zaś dawał imię Fejdonida dziadka.
Spór nie prędko ustał, przyszło wszak do zgody,
Imię mu daliśmy Fejdypida wreszcie.
Temu chłopcu jejmość, pieszcząc go, mawiała:
„Gdy dorósłszy, będziesz wracał jak Megakles
Na zwycięskim wozie, płaszcz zwiesiwszy dumnie...“
Jam zaś mawiał: „gdy tam, kózki pędząc z wzgórza,
W kusej ot opończy, jak twój ojciec czynił...“
Lecz te moje słowa były groch o ścianę;
On w koniarstwie krwawe me utopił grosze.
Teraz przez noc całą myśląc jak wyjść z biedy,
Jednę-m dróżkę znalazł, boską, niezrównaną;
Jeśli do niej chłopiec ów namówić da się,
Tom napewno wygrał.. Trza go najpierw zbudzić!...
Jakże go najmilej ze snu wyrwać teraz?
Mój ty Fejdypuszku!... Fejdziu!...
Fejdypides. Cóż tam, ojcze?
Strepsyades. Daj mi buzi, synku!... Podaj rączkę tacie!
Fejdypides. Masz!... Lecz cóż to znaczy?
Strepsyades. Kochasz mnie ty? powiedz!
Fejdypides. Jak mi ten Posejdon koniowładca miły!
Strepsyades. Daj mi święty pokój z twoim koniowładcą...
Bóg ten całej biedy właśnie mi narobił.
Jeśli jednak szczerze, z duszy mnie miłujesz,
Chłopcze, słuchaj, proszę!...
Fejdypides. W czemże cię mam słuchać?
Strepsyades. Zmień natychmiast, synku, ten twój sposób życia
I gdzie ja-ć zalecę, tam mi idź w naukę.
Fejdypides. Powiedz, czego żądasz?
- ↑ Po grecku w skład tych imion wchodzi wyraz hippos, t. j. koń.