Przecież to Chmury niebieskie, potężne wszelkich próżniaków boginie,
Które pojęcie i biegłość nam dają w sporach i bystrość rozumu,
Przytem kuglarstwo i sztukę, by innych wzruszać, porywać, przegadać.
Streps. To też, gdym słyszał ich głosu, wnet dusza w górę wysoko mi wzlata,
Pragnie rozkrawać już słówka i myśli, zwięźle gawędzić o dymie,
Obce zaś zdanie szturchając swem zdańkiem, mowę wypalić na mowę.
Sokrat. Skoro się wodą przepełnią i z miejsca ruszyć się muszą swojego,
Wisząc na niebie i deszczem brzemienne; potem ciężarem ciągnione
Jedne na drugie spadają, a przeto łamiąc się łoskot wydają.
Streps. Któż zaś do ruchu je tego przymusza, czyliż nie Zeusa potęga?
Sokrat. Nie on, lecz Wiry Eteru.
Streps. O Wirze mówisz?... Jam tego nie wiedział,
Że tam snać Zeusa na niebie już niema, Wir zaś króluje za niego...
Skądże zaś znowu spadają pioruny ogniem płonące? wytłómacz,
Które nas rażąc, wnet jednych upieką, innych przynajmniej osmalą;
Te oczywiście Zeusowa prawica na wiarołomców snać miota.
Sokrat. Jakże to, głupcze, starzyzną cuchnący, przedpotopowy człowiecze!
Gdyby je rzucał na krzywoprzysięsców, Symon[1] nie spłonął do szczętu
Ni też Kleonim z Teorem[1]? Toć oni krzywoprzysięsców hersztowie.
Lecz on swe własne wzdy razi świątnice, Sunion, ów Aten przylądek,
Szczyty też dębów najwyższych, a za cóż?... przecie te dęby nie grzeszą!
Streps. Nie wiem! Jednak to słuszne, co mówisz. Czemże więc gromy u ciebie?
Sokrat. Wiatr gdy gorący, podniósłszy się w górę, w chmur się dostanie pośrodek,
Jako pęcherze, tak zwewnątrz je nadmie; potem przedarłszy je wreszcie
Siłą wyparty, wypada na zewnątrz, dla swej gęstości gwałtowny.
Skutkiem szybkości i szumu wśród tarcia sam zapalając się przez się.
Strep. Klnę się na Zeusa, żem tego przypadkiem w czasie Dyazyów[2] doświadczył.
Dla mych krewniaków, gdym kiszkę raz smażąc, naciąć jej wprzódy zapomniał,
Wzdęła się mocno, a potem zaś nagle w same pękając mi oczy,
Prysła gwałtownie i całą swym tłuszczem twarz oparzyła mi srodze.
Chór. Człecze ty, który pożądasz mądrości od nas i wielkiej i szczytnej,
Wśród Ateńczyków i Greków o jakże żywot szczęśliwy twój będzie,
Jeśli masz pamięć i skłonność do myśli, jeśli na biedę wytrwałość
W duszy jest twojej i jeśli się staniem, ani chodzeniem nie męczysz;
Jeśli ci marznąć zbyt przykrem nie będzie, albo się obejść bez jadła,
Wstrzymać od wina i ćwiczeń cielesnych, innych takichże marności,
A za najlepsze zaś jeśli uważasz, sprytny jak człowiek powinien
W sprawach i radach sądowych być górą, dzielnie językiem wojować.