Prawa synom, by na odwet ojców swych gromili.
Ile zaś wzięliśmy plag, nim prawe to ogłoszą,
Z tych kwitując, puścim płazem, że nas dawniej bito
Patrz-no na koguty, albo inne takie twory,
Jak to ojców odpędzają; czemże-to się one
Od nas różnią, chyba tem, że uchwał nie gryzmolą!
Goń ich, bij, potrącaj! jak z tysiącznych przyczyn,
Tak najbardziej za to, iż krzywdzili bogów...
Dyonizos. Toż mi dopiero pieszczoch i zuchwalec!
Ja, bóg Dyonizos, prawy syn — Okseftu,
Piechotą łażę sam, on sobie jeździ,
Aby się tylko nie podźwigał zbytnie.
Ksantyas. Alboż nie dźwigam?
Dyonizos. Jakże dźwigasz, jadąc?
Ksantyas. Dźwigając jadę.
Dyonizos. Jakżeż?
Ksantyas. Ciężko dźwigam
Dyonizos. Alboż pakunku osioł twój nie dźwiga?
Ksantyas. O nie, dalipan! czuję go na sobie.
Dyonizos. Jakżeż ty czujesz? ciebie czuje osioł!
Ksantyas. Nic nie wiem, tylko to wiem, że ja czuję.
Dyonizos. Więc kiedy osioł na nic ci się nie zda,
Zleź z niego, sam go weź i dźwigaj jego.
Zleź z osła, ty hultaju! Jużem prawie
U bramy stanął, gdzie wprzód wstąpić muszę[1].
(puka) Jegomość! hej jegomość, słuchaj wasze!
- ↑ Udający się do Hadesu wstępować musieli poprzednio do świątyni Heraklesa w Melite (w Attyce); tę więc zapewne świątynię wyobrażał domek na scenie.