Dyonizos. Trzeba mi poety,
Takiego prawdziwego! Albo żadnych
Nie widzę, albo ci, co są, nic warci.
Herakles. Wszak Jofon[1] żyje.
Dyonizos. To też to nam jedno
Zostało dobre, jest naprawdę.
Sam bo nie wiem, jak te rzeczy stoją.
Herakles. A zamiast Eurypida, czyż nie lepiej
Większegobyś sprowadził Sofoklesa,
Gdy już sprowadzać sobie chcesz koniecznie?
Dyonizos. Nie prędzej, aż po tonie dobrze poznam,
Co Jofon bez Sofokla będzie znaczył.
A zresztą figlarz to, ten Eurypides,
Czmychnąłby z tamtym razem i bez śladu.
Herakles. Cóż przecie z Agatonem[2]
Dyonizos. On daleko!
Poeta dobry! każdy tu go pragnie.
Herakles. Gdzież więc się podział?
Dyonizos. Na królewskiej uczcie...
Ksantyas. O mnie się nie pyta,
Choć mnie na plecach skóra się przetarła...
Chór. Berekekekeks! koaks! koaks!
Berekekekeks! koaks! koaks!
Więc my, bagnistych źródeł ród,
Zanućmy teraz w jeden głos
Naszego hymnu chórem pieśń melodyjną.
Koaks! koaks!
Którą przy synu Zeusa, Nizejskim
Bachusie, tam w kałuży śpiewamy,
Gdy w upojenia zachwycie
Dzikości pełen, w Święto Garnków[3]
Do naszej świątnicy roi się lud.
Berekekekeks! koaks! koaks!
Dyonizos. Żebyście pękły, koaksując!
Toć nic w was niema; tylko koaks!
Chór. Dobrze ci tak, mospanie Wścibski!
Mnie bo wybrała Muza, lirze rada,
I z koziem kopytem Pan[4],
Który przygrywa na fujarze.
- ↑ Jofon, syn Sofoklesa, autor kilku uwieńczonych tragedyj, które jednak podejrzewano, że je utworzył jego ojciec.
- ↑ Agaton, znakomity tragik, bawił na dworze króla macedońskiego.
- ↑ W świątyni Bachusa w Limnach (bagnach) obchodzono uroczystości zwane Antesteryami przez trzy dni; trzeci dzień zwano świętem Garnków, ponieważ ustawiano wtedy garnki z gotowanemi jarzynami dla przebłagania podziemnego Dyonizosa (Hermesa).
- ↑ Pan, bożek leśny.