Tybyś bębenek, albo piszczałkę trzymała,
Abo różę, abo mi jabłko podawała.
Jabym stał, jako stawam, gdy tańce wywodzę
Piórko za czapką, gładka skórzenka na nodze.
Bombiko ma najmilsza! twoja nóżka biała,
Słówka jedwabne, łaska nie wiem jako trwała?
Milon. Wejże tego kosarza, jako chytrze z nami
Obchodzi się; tak długo taił się z pieśniami.
Wierę-ś ją dobrze wyciął, moja brodo miła,
Nie darmoś to konopie tak bujno puściła.
Posłuchaj też ty moich; lecz ja nic swojego
Nie zaśpiewam, rym tylko dawny Litjersego[1].
Demetro wielożyzna! zdarz, aby to było
Plenne zboże, aby się do gumna zwoziło.
Grabcie i wiążcie mocno, aby nie rzeczono:
Słomiany-to robotnik, płacę tu stracono.
Gdy wiatr z północy abo z zachodu powiéwa,
Rozstawcie snopy, bo tak kłos ziernistszy bywa.
Kto młóci, niech się strzeże w przypołudnie spania;
W południe zbite zboże — lepsze do wywiania.
Kosarz ma wstać z skowronkiem, a ledz, gdy on siędzie;
Dobremu kosarzowi znój nigdy nie będzie.
Najlepszy żabi żywot: nigdy nie upragnie,
Nigdy nie woła: daj pić, zawsze mieszka w bagnie.
Urzędniku, nie umiesz tylko nam chwast warzyć,
Kiedy pokrzywy dzielisz, waruj ręki sparzyć.
Azaby takie pieśni, kiedy słońce pali,
Przy robotach kosarze nie raczej Śpiewali?
A ty więc o miłostkach swoje narzekanie
Zachowaj do macierze, kiedy rano wstanie.
Ledwie, że dyszę! Z biedą uszłam cała
Ze ścisku wozów i ludu natłoku!
Buty na każdym - i na każdym kroku
Wojacy w płaszczach. A ten kawał drogi!
Och, zadaleko mieszkasz na me nogi!
- ↑ Lityerses z Frygii, syn Midasa, sławny kosarz-okrutnik i śpiewak, zabity przez Heraklesa.