Aby mnie, korabiowi Erosa, wśród jazdy
Gdy ją ujrzę, służyła za przewodnie gwiazdy....
Lecz strzeż się, kochanie,
Aby wichrów gwałtownych nie zgasiło wianie,
Pochodni, światłodajnej przewodniczki życia,
Bo zginę!“....
Stanął układ — połączyć miał ich ślub tajony;
I przysięgli, pochodnię wzywając na świadki.
Tak swą miłość przeważną w skryte tuląc ciemnie,
Ukradkiem się Kiterą poili wzajemnie.
Lecz czas krótki tak żyli i niedługo wzajem
Tej tułaczej żeniaczki cieszyli się rajem.
Bo gdy nadszedł czas zimy, co świat śniegiem bieli,
Kłębiąc spiętrzone wiry przepastnych topieli,
A bezdeń mórz ruchliwą i mokre posady
Ryły wciąż wichrów wściekłych hukliwe gromady,
Morza toń rozszalałym siekąc uraganem:
Żeglarz już okręt czarny po morzu smaganem
Ciągnął do brzegów suchych bezpiecznej przystani,
Rozhukanej i zdradnej strzegąc się otchłani —
Lecz ciebie strach nie wstrzymał mroźnej nawałnicy,
Wielkoduszny Leandrze, a hasło z wieżycy,
Błyszcząc znanem światełkiem, co ci dziewosłębi,
Uwiodło cię, coś gardził rykiem wściekłych głębi.
O zdradne i okrutne! Hero zaś nieboga,
Winna była, gdy zima zbliżyła się sroga,
Pozostać bez Leandra....
Lecz ją szał i los przemógł: więc w szału brnąc toni,
Śmierci już, nie miłości pochodnię ma w dłoni!
Noc była — kiedy wichry fal ziejące grzmotem,
Wichry, mroźnym oddechem rażące, jak grotem,
Tłumnie ku brzegom morskim runęły zawieją.
Lecz i wtedy Leander, ożywion nadzieją
Utęsknionej Herony, podążał miotany
Na fal grzbiecie. Już bałwan roztrąca bałwany,
Otchłań wre — a z powietrzem zmieszało się morze!....
Leander zaś nieszczęsny na srogiem przestworzu
Wciąż błaga Afrodytę, co z morza zrodzona,
Wciąż nawet mórz samego władcę Posejdona.
Boreasza też zdrajcy Atenki[1] nie mija —
A przecież nie wspomogła go ręka niczyja
I Eros Przeznaczenia nie wstrzymał wyroku!
- ↑ Boreasz porwał za żonę Orejtyę, córkę Erechteusza, króla ateńskiego.