i zwycięża w szermierce na pięści potężnego zapaśnika. Te dowody jego przytomności umysłu, siły i zręczności powstrzymują wstydliwą Charykleję od wyznania matce swej miłości, bo widząc, jak jej ukochany zyskuje poklask i sympatyę ludu i króla, ma nadzieję, że i jemu życie będzie darowane. Napróżno jednak: obyczaj narodowy na to nie zezwala i Teagenes znów ma wstąpić na stos, gdy wtem staje przed królem kapłan delficki Charykles, który aż tu przywędrował, szukając porwanej wychowanki. Ujrzawszy Teagenesa, oskarża on go przed królem o jej porwanie. Następują wyjaśnienia, po których Teagenes odzyskuje wolność, bo nie godzi się, żeby poniósł śmierć ten, co wrócił królewnę rodzicom. Hydaspes, widząc w tem wszystkiem opiekę bogów nad kochankami, oznajmia ludowi, że przyjmuje Teagenesa za zięcia i za swojego następcę. Lud okrzykami zadowolenia przyjmuje postanowienie monarchy. Przytaczamy tu wyjątek, zawierający opowieść Kalazyrysa o spotkaniu się Teagenesa i Charyklei (ks. III. rozdz. 1 — 5).
Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/233
Ta strona została skorygowana.
— 219 —
....Na czele (pochodu ofiarnego Teagenesa) postępowała hekatomba ze zwierząt ofiarnych, prowadzona przez krajowców (Tesalczyków) w stroju narodowym. Ubrani w białe tuniki, za pomocą pasa uniesione aż do kolan, w obnażonych prawicach trzymali dwusieczne topory. Bydlęta wszystkie były czarnej maści, miały karki mięsiste, silne i zlekka wygięte; ostre rogi, nie nadto duże ani zakrzywione, albo pozłacane albo obwinięte kwiecistymi wieńcami, uda kabłąkowate i podgardla zwisłe aż do kolan — słowem rzeczywista hekatomba, ściśle odpowiadająca swej nazwie. Za nią postępowała gromada różnych innych bydląt ofiarnych, rozgatunkowanych i prowadzonych w należytym porządku, przy dźwiękach fletów i syryng[1], których muzyka uświęcała i zapowiadała ofiarę. Za tem stadem i jego poganiaczami postępowały z rozpuszczonemi włosami tesalskie dziewczęta, przepasane pięknymi i szerokimi pasami. Były one podzielone na dwa chóry. Jedne z nich, składające chór pierwszy, niosły koszyki pełne kwiatów i dojrzałych owoców; drugie tworzyły kanefory[2], niosiące w naczyniach ciasto ofiarne i kadzidła, z których przyjemna woń rozchodziła się wokoło. Ręce jednak miały wolne; koszyki bowiem dźwigały na głowach, a trzymając się za ręce, tworzyły chór z prostego i ukośnego szeregu, tak iż posuwały się jednocześnie naprzód i tańczyły. Takt podawał im chór drugi, któremu było powierzone odśpiewanie hymnu. Hymn składał się z pochwały na cześć Tetydy i Peleusza, później ich syna i wreszcie jego syna... Przytem jednak harmonia i zgodność chórów była tak doskonała, posuwanie się ich tak przystosowane do muzyki, iż słuch odciągał wzrok od tego, co godne było widzenia, i obecni, porwani dźwiękami pieśni, podążali za korowodem dziewic. Po nich wystąpili konni efebowie[3] z przewódcą na czele i przedstawili takie widowisko piękności, że zmalała przy niem wszelka rozkosz słuchu. Efebów było pięćdziesięciu, rozdzielonych na dwa hufce po dwudziestu pięciu w każdym, które z obu stron osłaniały wodza poselstwa. Ich buty były powyżej kostek umocowane purpurowymi rzemieniami,