Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/234

Ta strona została skorygowana.
—   220   —

zadzierzgniętymi w misterne węzły; białe chlamidy, obszyte u dołu ciemno-błękitną lamówką, spięto na piersiach złotemi klamrami. Wszystkie ich konie były tesalskiej rasy, a szlachetność ich ojczyzny tryskała z ich oczu: z niechęcią bowiem znosiły przymus wędzideł i często okrywały je pianą; znosiły wszakże, bo one kierowały niemi stosownie do woli jeźdźców... Lecz jakkolwiek pięknie wyglądali efebowie, wzrok przecież zgromadzonego ludu przesunął się tylko po nich i skierował się na ich wodza. Był nim właśnie mój ukochany Teagenes. Jak błyskawica przyćmiewa wszelkie inne światło, podobny blask rozpostarło ukazanie się jego. Był on jednocześnie jeźdźcem i hoplitą[1], a w ręce trzymał jesionowy oszczep, spiżem okuty. Posuwał się naprzód z głową odkrytą, bez hełmu; z ramion zwieszała mu się purpurowa chlamida, na kt6rej złotem wyszyta była walka Lapitów z Centaurami[2]; klamra z bursztynu wyobrażała Atenę z głową Gorgony na pancerzu. Lekki powiew wiatru dodawał temu wszystkiemu jeszcze więcej wdzięku; jego łagodne tchnienie muskało delikatnie włosy, spadające nu ramiona, rozdzielało je nad czołem i zrzucało poły chlamidy aż na grzbiet i uda konia. Rzekłbyś, że i sam koń oceniał piękność swego pana i wiedział, że sam będąc pięknym, dźwigał na sobie najpiękniejszego jeźdźca: bo wyginał swój kark, strzygł ostremi uszami i nastroszył dumne brwi nad oczyma. W takiej postawie posuwało się zuchwałe zwierzę, szło posłuszne naprzód i lubo przechylało się to na jedną to na drugą stronę i zaledwie brzegiem kopyt dotykało ziemi, trzymało przecież swe kroki w karbach spokojnego chodu. Widok ten zadziwił wszystkich obecnych i wszyscy przyznali młodzieńcowi pierwszeństwo pod względem męskości i piękności: nawet kobiety niższego stanu, które nie umieją panować nad swojemi uczuciami, ani ich ukrywać, obrzuciły go jabłkami i kwiatami, ażeby w ten sposób — jak im się zdawało — otrzymać jakąkolwiek oznakę jego uprzejmości. Jedno bowiem tylko było zdanie wszystkich, że niemasz między ludźmi nikogo, ktoby pięknością przeszedł Teagenesa.

„Lecz gdy o świcie powstała różanopalca Jutrzenka“ —

jakby powiedział Homer; gdy ze świątyni Artemidy wyszła piękna i rozumna Charykleja, przekonaliśmy się wówczas, że i Teagenes może być przewyższony, ale przewyższony o tyle, o ile prawdziwa piękność kobieca bardziej pociąga, niż najprzedniejsza nawet piękność męska. Siedziała ona na wozie, ciągnionym parą białych wołów, przyodziana w długą purpurową szatę, przetykaną złotymi promieniami. Pierś jej obejmował pas, na który artysta wysilił cały swój kunszt, gdyż nigdy przedtem ani potem nie zrobił nic podobnego. Na plecach bowiem pomiędzy łopatkami związał go w kształcie
  1. Hoplita — żołnierz pieszy, ciężko uzbrojony.
  2. Lapitowie — lud tesalski, mieli wyrugować Centaurów z ich siedzib.