Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/25

Ta strona została skorygowana.
—   11   —

Tam wozy leciały bojowe, tam słonie dwa zbrojne na siebie,
Owdzie z jeźdźcami jeździec w wojennej się spotkał potrzebie,
Tu piesi dwaj walczą ze sobą, tam wozy opadła piechota,
Owdzie zwycięski wóz środkiem przez trupy piechurów grzmota.
Tu jeździec z strojnego konia woźnicę obciął toporem,
Tam rycerz z wozu waleczny, łukiem władający skorym,
Napastników postrącał celnemi strzałami zwysoka;
Owdzie szalone słonie nakształt rwącego potoka
Lecą, trąbami biją, kłami płatają, nogami
Miażdżą konie i ludzi. Ale z strasznemi słoniami
Nie waha się walczyć waleczny, wymija, tłucze maczugą,
Razi oszczepem zwierza, że krwawą posoki swej strugą,
Wyjąc żałobnym głosem, haniebny odwrót swój znaczy.
Ale w okropnej bitwie, w której los szczęścia majaczy,
Wysoki Bhiszmy sztandar zawsze wśród wrogów połyskał.
Od słońca strzał chmura go strzegła, które na Pandów wyciskał,
A pod pocisków chmurą sam jaśniał jak słońce na ziemi.
Gdzie konie poniosły go białe, tam z wozy goniły próżnemi
Przestraszone rumaki, padały głowy tysiącem,
Ciemnością wydało się wszystko, on ciemność płoszącem był słońcem.

Z tem wszystkiem Bhiszma pada przeszyty podstępnie strzałą Ardżuny, któremu pomaga Kriszna, król Jadawów. Miejsce Bhiszmy zajmuje teraz Karna, ale i ten ginie w podobny sposób, gdy jego wóz bojowy ugrzązł w bagnisku podczas pojedynku z Ardżuną.

Z gniewu zapłakał Karna, gdy zagrzązł wóz w błocie złocony.
Ardżuno, — woła — waleczny, toż strzały nie poślesz mi wronej,
Kiedy się z błota dźwigam, szlachetną się w boju ukaże
Dusza twa, póki na równi obadwa nie staną bojarze!
Ale nie słuchał Ardżun i nakształt piorunnej chmury
Na Karnę, co wóz dźwigał, strzał strumień miotał z góry.
Rozwścieklon, łuk potężny naciągnął Karna, wymierzył,
Zabłysła strzała żelazna, grot w ramię Ardżuny uderzył.
Zemdlony toczy się Ardżun, strach hufce Pandawów chwyta,
Zagrały muszle Kurawów, z rozpaczy Kriszna w ząb zgrzyta.
Ale szlachetny Karna śmierci słabemu nie zada;
Odłożył łuk na stronę, barki pod wasąg podkłada,
Aby podźwignąć wóz wrony i koła wydobyć z bagniska.
Wtedy wyciągnął strzałę, krew zatamował, co pryska,
Czarodziejskiemi słowy Kriszna, czarodziej wielmożny.
Podniósł się Ardżun zemdlały, łuk srogi naciągnął, ostrożny;
W schylonego nad wozem znienacka grot posłał wrony
I dzielny Karna upadł, śmiertelnym ciosem trafiony.

(Wolny przekład J. Szujskiego, podług niemieckiej przeróbki A. Holzmana w „Indische Sagen“.)

Po upadku Karny zwycięstwo przechyla się stanowczo na stronę Pandawów. Giną w walce wszyscy Kurawowie, a zwycięzcy pomagają staremu Dhritarasztrze uczcić poległych synów uroczystym pogrzebem. Judhisztira wraz z braćmi obejmuje rządy nad