Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/250

Ta strona została skorygowana.
—   236   —

obyczajowych przydał ze swego otoczenia. Najwięcej komedyj przełożył Jan Wolfram. Wyszły w dwu książkach: „Komedye Plauta — Aulularia — Mostellaria — Trinummus — Capteivei“ — Poznań, 1873; „Dwie komedye — Żołnierz Samochwał — Bliźnięta“ — Warszawa 1890. J. I. Kraszewski dał „Komedyj pięciu parafrazy“, Złoczów, 1888; mieszczą się tu: Samochwał — Pasorzyt — Trojak — Rozbitki — Koszyk. Bliźnięta czyli Menaechmi wyszły też w przekładzie ks. A. Kanteckiego w Poznaniu 1875).


III. Terencyusz.
Bracia (Adelphi).
Z dwóch braci, Ateńczyków, jeden jest żonaty i dzietny (Demeasz), drugi kawaler (Micyon). Demeasz ma dwu synów: Eschinesa i Ktezyfona; pierwszego wziął na wychowanie Micyon i rozpieścił go tak, że ma wiele z tego zgryzoty; staje się to powodem wymówek ze strony Demeasza, który utrzymuje, że Ktezyfon żyjący na wsi, wychowany surowo nie mógłby popełnić takich zdrożności. Tymczasem okazuje się, że istotnym powodem złych postępków Eschinesa był właśnie brat jego. Demeasz przyznać musi, że jego surowy sposób wychowania ma także swoje złe strony. Podajemy sceny, w których malują się charaktery obu braci:

Micyon.  Możnaż kogo polubić, tak, jako ja robię,
Ażeby mu był milszy, niż on jest sam sobie?
Wszakże-to nie jest mój syn... syn brata... Z tym mamy
Humory bardzo różne od młodości samej.
Jam sobie obrał w mieście żywot nieznudzony,
Co inni szczęściem zowią, nie pojąłem żony,
Lubiąc spokojność; on zaś obrał wiejskie życie
W troskach i oszczędności, twardo i ukrycie,
Wziął żonę... Urodziło mu się dzieci dwoje.
Starszego z tych ja wziąłem na porękę moję;
Z maleńkiego-m go chował, jak swego kochałem
I całe-m szczęście moje miał w tem dziecku małem.
Kocham go i żeby on mnie kochał wzajemnie,
Czego tylko chce żywnie, to wszystko ma ze mnie.
Daję, przebaczam i to wcale mu nie szkodzi,
Że go nie trzymam groźno... Wreszcie inni młodzi
Kryją przed rodzicami coś z swych obyczai,
Jam go zaś przyzwyczaił, że mi nic nie tai,
Bo kto się kryć rodzicom własnym ma dość czoła,
Taki tem bardziej obcych oszukiwać zdoła.
Wstydem i uczciwością zręczniej dzieci mogą
Być prowadzone, myślę, aniżeli trwogą.
Ale mój brat w tej mierze innego jest zdania;
Ledwo co wnijdzie czasem, już ci mi przygania:
„Co czynisz? zgubisz chłopca, Micyon, niestety!
Oto się kocha, stroi i daje bankiety,
A ty dostarczasz kosztów na to... nie do rzeczy!“
Lecz on bardziej rozsądek i słuszność kaleczy.
Błądzi zawsze, komu się ta myśl uroiła,