A kiedy wiele już tysiąców zliczę,
Zagubim liczbę, ażeby zazdrosny
Nie zajrzał mojej pieszczoty miłosnej
Aby nie wiedział, jaki skarb dziedziczę.
2. Jeśli się z ludźmi bóstwo równać godzi,
Oto mi bożek, lub bożków przechodzi,
Kto cię, Lesbijo, zasiadłszy przy tobie
Słucha w każdej dobie
I na twój uśmiech czarowny spoziera,
Który mi zmysły biednemu odbiera;
Bo skoro twoje napotkam wejrzenie
Wpadam w osłupienie.
Trętwieje język, lotny płomień goni
Po stawach ciała, nad uszami dzwoni
Głośne brzęczenie, a zdumiałe oczy
Noc podwójna mroczy.
3. Przyrzekasz mi, kochanko, moje życie miłe,
Że nasza słodka miłość zwalczy czasu siłę.
Wielcy bogowie! stwierdźcie to święte przymierze:
Niech ona przyrzekając mówi z serca, szczerze;
Niechaj związek, któryśmy poprzysięgli sobie,
Dopiero chyba z życiem opuści nas w grobie.
4. Mnie tylko dawniej lubiłaś wzajemnie,
Aniś Jowisza wolała odemnie.
Wtedym cię kochał, nie jak gmin poczyna,
Lecz jak zwykł ojciec kochać zięciów, syna.
Dziś cię poznałem, więc choć silniej gorę,
Za nikczemniejszą w kochaniu cię biorę.
Jak to być może? Bo krzywda niniejsza
Powiększa miłość, lecz szacunek zmniejsza.
5. Nikt zaiste nie kochał z tak silnym zapałem,
Z jakim ja ciebie, Lesbijo, kochałem.
Nigdy taką wiernością świat nie był zdziwiony
Jakąś w kochaniu widziała z mej strony,
Dziś, Lesbjo, twą winą me serce się zwraca,
I świętą skłonność na zawsze utraca:
Ni cię zdołam szacować, choćbyś wierną była,
Ni przestać kochać, byś wszystko czyniła.
Płaczcie, boginie, płaczcie Kupidyny,
I wszyscy, których nadobność okrywa.
Umarł, niestety, wróblik mej dziewczyny,
Wróblik, ta rozkosz kochanki prawdziwa,