Pomyśl okrutna, co grozi twej głowie.
Kto cię odwiedzi? kto, żeś piękna, powie?
Kogo ukochasz? otoczysz ramieniem?
Czyjem się teraz poszczycisz imieniem?
Lub czyje usta będziesz całowała?
Lecz ty, Katullu, bądź twardy jak skała.
Czyste chłopcy i dziewczęta,
Nas Dyana strzeże święta,
Więc dziewczęta i młodziany,
Nućmy pieśni dla Dyany.
O Latonko[1], wielki płodzie
Największego w bogów rodzie,
Ciebie matka w Delos była
Wśród oliwnych drzew powiła.
Abyś wzięła pod obronę
Góry, lasy i zielone
Niedostępnych gajów boki
I szumiące wód potoki...
O bogini rok dzieląca
Odległością dróg miesiąca,
Ty napełniasz wiejskie chaty,
Dając z roli plon bogaty.
Jakie zechcesz brać imiona,[2]
Pod takiemi będziesz czczona;
Ratuj tarczą twej opieki
Lud Romula w dalsze wieki!
Odkąd raz pierwszy wziąłem śnieżne szaty,[3]
Gdy wiosny życia rozkwitły mi kwiaty,
Dość, dość igrałem...
Ale to wszystko żałosna śmierć brata
Wzięła. O, bracie! dni twoich utrata
Rozwiała moje szczęśliwości chwile;
Z tobą dom cały zagrzeban w mogile,
Z tobą przepadły me wszelkie pociechy,
Któreś ty wskrzeszał słodkiemi uśmiechy...
Teraz daleko, nie pomiędzy swemi,
Nie w grobach ojców, ale w cudzej ziemi
Troja ohydna, Troja nieszczęśliwa
Na łonie swojem twe prochy ukrywa...
Dużom zwiedził narodów i dużo mórz minął,
Niźlim, bracie, u twojej mogiły zawinął,
Aby uczcić zmarłego ostatnią ofiarą,
Opłakać twe popioły, pomówić z czczą marą.
Niestety! los mię ciężko uderzył w tej stracie!
Wydarty-ś mi niegodnie, o biedny mój bracie!