miasta Laurentu; Turnus rozdzieliwszy podobnież swe wojsko na dwie części zachodzi mu drogę. Wszczyna się żwawa utarczka jazdy; w niej ginie dzielna Kamilla z plemienia Wolsków (księga XI):
Wtem wpada amazonka, gdzie te boje wrzały,
Z nagą piersią Kamilla, w ostre zbrojna strzały.
To lekkie ciska groty, puklerzem okryta,
To silną dłonią topór niestrudzona chwyta;
Dzwoni na niej łuk złoty i zbroja Dyany.
Gdy ją znów nieprzyjaciel odpiera zebrany,
Zwraca się, strzały miota, stawia dumne czoło.
Mężne ją towarzyszki otaczają wkoło:
Tullę, silną Tarpeję, Larynę ma z sobą,
Dziewice, jej orszaku będące ozdobą...
Kto pierwssy, kto ostatni padł grotami twemi?
Dziewico, ilu mężów usłałaś po ziemi?...
I tu mężów Troi dziewica obala,
Ile rzuca pocisków. — Ornit leci zdala,
Myśliwiec kryty zbroją dziką i ponurą,
Odziany na ramionach zdartą z wołu skórą;
Paszcza wilka ogromna nasroża mu czoło
I groźnie błyszczącemi świeci kłami wkoło,
A kolczastą buławę w silnej ręce dźwiga.
Ten na koniu japiskim[1] przeciwników ściga
I walczących wysoką postawą przechodzi.
Zwalczywszy jego rotę, Kamilla nań godzi,
Przebija i nad ległym tak rzecze rycerzem:
„Czy sądziłeś, Tyrreńcze[2], że gonisz za zwierzem?
Patrz! oto dumę twoją starł oręż niewieści!
Idź i te twoim ojcom nieś do piekieł wieści,
Żeś przecie nie bez chwały padł Kamilli grotem“.
Wnet Butes i Orsyloch szybkim pędzą lotem.
Ogromni z ciał Trojanie. Dziewica straszliwa
Lecącego Butesa wprzód włócznia przeszywa,
Między zbroją i hełmem świszczący cios wbija,
Gdzie odkryta z puklerza naga błyszczy szyja.
Biegnąc kołem unika Orsylocha broni,
Lecz zabiegłszy mu z tyłu goniącego goni.
Nadaremnie ją błagał, wściekła, bez litości,
Nurza w nim ciężki topór przez tarczę i kości,
A ciepły mózg wypłynął z wrzącej krwi potokiem.
Rzuca się, lecz wnet staje zlękły jej widokiem.
Widząc, że go ucieczka z tej walki nie zbawi,
Że zajadłej królowej oporu nie stawi,
Uczony snuć wykrętów, temi rzecze słowy:
„Co za chwała na koniu toczyć bój Marsowy?