Rutulowie cofają się do miasta; Eneasz postępuje za nimi, lecz zbliżająca się noc nie pozwoliła stoczyć potyczki. Nazajutrz Turnus oświadcza chęć pojedynku z Eneaszem, na co tenże się zgadza, lecz za sprawą Junony umowa zostaje przez Latynów zerwana i znów rozpoczyna się walka wojsk, w której Eneasz odbiera ranę; nie tracąc jednak odwagi do bitwy zachęca. Nakoniec następuje osobista walka Eneasza z Turnusem. Eneasz, spostrzegłszy na Turnusie zbroję zabitego Pallasa, żalem nad poległym przyjacielem i gniewem ku zabójcy uniesiony, piersi jego mieczem przeszywa. Na tem zwycięstwie Trojan, odniesionem nad największym ich w Italii wrogiem, kończy się poemat.
(Całkowitych przekładów Eneidy mamy cztery: Jędrzeja Kochanowskiego 1590, Franciszka Ksawerego Dmochowskiego 1809, drugie wydanie 1830, Jacka Przybylskiego 1811, Franciszka Wężyka, dokonany między 1804 a 1827, ale wydany dopiero w 1878. Częściowo tłómaczyli: Marcin Molski, ks. Jakubowski, Euzebiusz Słowacki, Fr. Salezy Dmochowski, Franciszek Kowalski, Jan Pawlikowski w „Przeglądzie Akademickim” 1881, K. Ehrenberg w „Ateneum“ 1888, gdzie też mieści się rozprawka krytyczna tegoż autora „O polskich przekładach Eneidy“.
Od niebacznych pasterzy często ogień padnie,
Który pod smolną naprzód korę się zakradnie.
Tam rozdęty do górnych wnet gałęzi zmierza,
I po całem powietrzu smutny trzask rozszerza,
A chwytając drzew wierzchy, zwycięzca zuchwały,
Pustoszącym płomieniem ogarnia las cały.
Smolistą zgęszczon sadzą podnosi do góry
Mgły i czarnego dymu nieprzejrzane chmury;
Zwłaszcza kiedy z obłoków spadnie wicher srogi
I zadmie czarna burza nosząca pożogi.
....................
Trzykroć szczęśliwi, gdyby dobra swoje znali,
Rolnicy, co nie słysząc szczęka zbójczej stali,
Łatwy z łona łaskawej biorą pokarm ziemi.
Jeżeli pałac pyszny wroty wspaniałemi
We drzwi ich zrana zgrai pochlebców nie tłoczy,
Ni farb igrzysko z drogich skorup bawi oczy;
Jeśli miedź efirejska, szata złotem tkana
I wełna assyryjskim jadem farbowana,