A był z takich, jak nawet w Daunii zrzadka
Leśny zwierz się zdarzy podobnie gruby,
Albo jakie rodzi ojczyzna Juby,
Lwów chuda matka.
Więc mię osadź bądź w owych lądów głębi,
Gdzie drzew letnie nigdy nie rzeźwi wianie,
Gdzie mgłą z szronem kraj cały nieprzerwanie
Chłodny bój ziębi —
Bądź gdzie wrzące rydwanu dnia gorąco
Ziemię z chat wyludnia — Horacy wszędzie
Słodko uśmiechniętą Lalagę kochać będzie,
Słodko szepczącą.
Czego ma żądać wieszcz od Apollina
W dniu poświęcenia mu chramu;
O co się modlić, kiedy czaszę wina
Wylawszy, ofiarę da mu?
Wżdy nie o wina ze sardyńskich włości,
Nie o kalabryjskie trzody,
Ni złoto Indów i słoniowe kości,
Lub smugi, gdzie Liru[1] wody
Cieką leniwie. Niech tam nożem krzywym
Obrzyna grona w winnicy,
Kto się dziedzicem winnic zwie szczęśliwym;
Niech kupiec w złotej szklanicy
Łyka sok winny, co go za towary
Syryjskie dostał i częściej
Niż trzykroć w roku atlanckie obszary
Opływa, a bóg mu szczęści.
Dla mnie oliwki, sałata, ślaz lekki
Wystarczą aż nadto — byle
Swej mi Apollo nie skąpił opieki
I chował w zdrowiu i sile.
Synu Latony! pozwól mi wesoło
Żyć na tej, co mam, chudobie;
Daj starość znośną i pogodne czoło
I lutnię o każdej dobie.
- ↑ Liris — rzeka między Kampanią i Lacyum, teraz Garigliano, przepływała przez okolice bardzo urodzajne.