Życie tak krótkie; czemuż narowistą
Żądzą je targać lub zmieniać podniebie?
Czy porzucając kto ziemię ojczystą,
Potrafił uciec od siebie?
Zgryźliwa troska i na okręt wsiada,
Ona za konnym orszakiem w cwał leci
Prędzej niż jeleń, choć biegun nielada,
Niż Eur [1] w zimowej zamieci.
Wesołyś — nie myśl, co potem nastąpi;
Smutnyś — cukrujże uśmiechem gorycze:
Pełnego szczęścia niebo zawsze skąpi,
Daje mu różne oblicze.
Sławny Achilles legł w przedwczesnym grobie,
W długiem zgrzybieniu Tyton[2] dogorywa —
I mnie dać może, czego nie da tobie,
Jedna godzina szczęśliwa.
U ciebie, Grosfie, wypasa się spełna
Sto krów sykulskich, dziarska u rydwana
Poryża czwórka, a na tobie wełna
Dwakroć w purpurze maczana.
Mnie tylko szczupłe dostały się grzędy
I greckich dźwięków[3] coś się tam dostało
Z Parek szczodroty, by o ludzkie względy,
Jeśli się zmienią, dbać mało.
Niechby meońską pieśnią[5] Waryusz[6] śpiewał
Czyny twe, krajów zdobywco i sławy, —
Co morski, konny żołnierz dokazywał
Pod sterem takiej buławy.
Ja, mój Agrypo, na to się nie zrywam,
Zgubnym Achilla gniewom nie dam rady,
Ni błędne drogi Odysa wyśpiewam,
Ni Pelopidów szkarady.
Ogrom nad siły! Człowiek sam się boi
I Muza mówi do lutni mej: po co
Sławie wielkiego Cezara[7] i swojéj
Uwłaczać ducha niemocą?