U dłużnika przepadnie suma pożyczona,
Płonna niwa rzucone nie zwróci nasiona,
Zalotnika niewierna złupi, ogołoci,
Fala okręt z towarem zanurzy, wywróci.
Co się da przyjaciołom, przypadkiem nie zginie,
Te, co rozdasz, dostatki mieć będziesz jedynie.
Tais czarne, Lekania ma białe i jasne
Zęby, ta bowiem kupne ma, a tamta własne.
Boży się Filon, w domu że nigdy nie jada:
Nie jada, gdy obiadu nie zje u sąsiada.
Widzisz, jak żwawe toczą słabe sarny boje,
Jak zawzięte w lękliwych są zwierzach rankory?
Na zabój czoła śmiało rozpędzają swoje.
Cesarzu[1], chcesz to bitwy przerwać, spuść psy z sfory.
Wracasz nam, co u dziadów było w podziwieniu,
Nie cierpiąc, by wiek siwy ginął w zapomnieniu;
Gdy dawny rzymskich igrzysk zwyczaj się odnawia
I męstwo gołą ręką potyczki odprawia.
Tak i świątyniom starym za twych rządów chwała
Wraca; ma i Jowisza cześć świątynia mała.
Tak gdy stare odnawiasz, stawiasz nowe rzeczy,
Co jest, co było, słusznie twej należy pieczy.
Cesarzu! żeć pokorne słoń chyli ukłony,
Od którego dopiero byk był przestraszony, —
Nie z rozkazu to czyni, nie z mistrza ćwiczenia:
Wierz mi, bóstwo twe czuje z jakiegoś natchnienia.