Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/323

Ta strona została skorygowana.
—   309   —

Jesionu wiechą wrogi swe przepędza; —
Tych wszystkich bowiem oklepanek nędza,
Niesforną gębą lada wierszoroba,
Czy brzask na niebie, czy wieczorna doba,
W sadach Frontona w sposób niepozbyty
Krużganki dręczy i drzew śpiące szczyty.
Więc czas już wielki, bym się dorwał bicza,
Gdyż to jest bierność zda mi się zbrodnicza:
Podczas gdy głośno lada chłystek skrzeczy
Zużyte bajdy, godne zbutwieć w pyle, —
Uparcie milczeć dłużej, mając tyle
Do powiedzenia całkiem nowych rzeczy.
Czemu zaś umysł mój się nie obawia
Wkroczyć na szlaki, które już Lucyli[1]
Zaszczytnie zwiedził? — z tego wam bezprawia
W nader się krótkiej wytłómaczę chwili...
..................
Ten ot, golarzem był — lecz co za zmiana!
Obecnie — patrzcie — śród patrycyuszy
Swemi bogactwy mizdrzy się i puszy!
Ów zaś, w egipskiej psiarni gdzieś wylęgły
Ciura i fagas — Kryspin — toż go znacie —
Jakże on dumny w swej szkarłatnej szacie!
Jak mu są twarde złote łoża węgły!
Jak on się wiatrów lub gorąca lęka!
Jak miękkich puchów trzeba jego głowie!...
To wszystko widząc, czyż nie świerzbi ręka
Satyry biczem kropić co się zowie?
Lub gdzież mi znaleść tak chłodnego człeka,
W którymby gniewy żółci nie wzburzyły,
Gdy ujrzy pełną lektykę baryły
Matona, który w trybunałach szczeka?
Tam się znów słania twarz i postać licha
Donosiciela, który już zgubiwszy
Własnego swego pana, coraz chciwszy,
Na zgubę innych i ich mienie czyha.
Więc mu się Massa bardzo nizko kłania,
Więc Karus datków śle mu bardzo wiele...
..................
Cóż jeszcze więcej? — Z drogi schodźcie! z drogi!
Tłum się klientów wali — i jak mnogi!
Za kim to? — A! to ty kochanie, który
Powierzonego pieczy twej sierotę
Obdarłeś z mienia aż do żywej skóry
I jeszcześ gwałtem zelżył jego cnotę?

  1. Poeta rzymski († 103 r. przed Chrystusem), twórca satyry we właściwem znaczeniu.