Zazdrość, gdziem ją schowała“. — Temi ją strofuje
Słowy, a one — zakaz ojca je hamuje —
Albo milczą, albo gdy wyjawić nie śmieją,
Gęste tylko z litości łzy naprzemian leją.
Cóż ma czynić strapiona? Widzi, że tak gorzej,
Znowu się do nóg padłszy, wszystkim upokorzy
I żal w sobie trzymając: „wybaczcie mi, proszę,
Jeśli się macierzyńską miłością unoszę
Nad potrzebę i hardziej, niżeli pozwala
Niefortuna, mówiłam. Czemuż się oddala
Ta wiadomość odemnie? Niech przynajmniej czego
Mam płakać, wiem napewno. Przyjmę z niebieskiego
Wszystko, co jest, dekretu; małego ujrzenia
Dozwólcie; trzymaj, kto masz, ani uwolnienia
Napieram się, a jeśli zaszły jakie zmowy,
Powiedz, proszę, Latono! U ciebie nie nowy
Ten afekt; tyś potomstwa dała na świat dwoje,
Jam nad jedną nie miała; niech tak zawsze twoje
Oczy cieszy Apollo, i imię matczyne
Tobie będzie szczęśliwsze“. — Dopiero przyczynę
Świeżą wziąwszy, strumieniem nagłym łzy wyleje.
Cóż tak płaczu godnego? i cóż się tak dzieje
Zatajenia godnego? — „Ach, nieszczęsna! prawi,
Wszystkie idą od ciebie, i cóż cię tu bawi
Nadaremnie? Nie widzisz, w jakiej nieba zgodzie
Idą na cię? I owszem, po ziemi, po wodzie
Raczej wolę jej szukać, przez wszystkie godziny
Odpoczynku nie mając; odległe krainy
Zwiedzić przyjdzie, aż póki pociechy stracone
Nie odbiorę; lubo ją za morze czerwone
Wzięto, lubo w zachodnie zaniesiono kraje,
Lub za Renem i kędy słonecznym nie taje
Wieczna zima promieniem, scytyjskie ją lody
Trzymają: pójdę wszędzie, żadne niepogody,
Żadne mię nie ustraszą zimna i gorąca,
Kędykolwiek jasnego okrąg bieży słońca.
Noc ciemna nie utrzyma, Atlas na zachodzie
Ognie nasze obaczy, Hidaspes na wschodzie.[1]
Niechaj niezbożny Jowisz błąkającą widzi,
Niech Juno z poniewierki swej rywalki szydzi;
Naśmiewajcie się hardzi, w niebie rozkazujcie
I z potomstwa Cerery teraz tryumfujcie“.
- ↑ Rzeka w Indyach, teraz Behat.