Świt poranny przypomina
Byt nasz na tej ziemi;
Rano stworzył Bóg człowieka
Rękami swojemi.
Prima znaczy chwilę, w której
Bóg w człeka się wcielił,
Tertia mówi, jak doczesny
Żywot z nami dzielił.
Sexta znowu, jak się oddał
Pan nasz w zdrajców ręce,
Jak był związan, wleczon, bity,
Jak w krzyżowej męce
Gwoździami mu ogromnemi
Ciało kaleczono,
Opasano świętą głowę
Cierniową koroną.
Nona — to śmierć Chrystusowa —
W godzinie tak wielkiéj
Spełniła się do ostatniej
Ofiara kropelki,
Moc szatana rozerwana,
Sam zwątpił o sobie —
Wieczór ciało Zbawiciela
Pochowano w grobie.
O mój Stwóco! — tak doń mówi —
Ty, dając mi życie,
Ze skarbnicy swej miłości
Czerpałeś obficie.
Boś ukochał bez zasługi
Mnie z nizkiego światu,
Jeszcześ zrobił uczestnikiem
Swego Majestatu.
Jakież wielkie na mnie spadło
Naraz dostojeństwo,
Gdyś mnie stworzył, wielki Boże,
Na Swe podobieństwo.
I do większych byś zaszczytów
Jeszcze wzniósł mię, Panie,
Gdyby było niezgwałcone
Twoje przykazanie.
Twoja wola była taka,
Bym się oddał Tobie
I do górnej tej ojczyzny
Tęsknił w każdej dobie.
Tyś mię żywił i nauczał
Jakby dziecko własne,
Abym kiedyś mógł zamieszkać
Twoje niebo jasne.
Odtąd chciałeś, bym z anioły
Sam stał się aniołem,
A co więcej, chciałeś we mnie
Zamieszkać pospołem.
Czemże takie dobrodziejstwo
Odwdzięczyć Ci, Panie?
Nie wiem — chyba całe moje
Oddam Ci kochanie...
Tak o świcie śpiewa dusza;
Lecz ledwo rozdnieje,
O godzinie pierwszej hymnem
Pobożnym zapieje,
Sławiąc czas ten, gdy na ziemię
Smutną i zbolałą
Pan nasz zstąpił i człowiecze
Wziął na siebie ciało...
O południu, kiedy słońce
Najmocniej dogrzewa,
Dusza żądzą wysilona
Napoły omdlewa,
Bo miłości żądło coraz
Głębiej serce krwawi
I już męka Chrystusowa
Jej oczom się jawi.