Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/347

Ta strona została skorygowana.
—   333   —

pomsty i głuchym jest na wspomnienia Waltera o ich dawnej przyjaźni, gardzi pełną tarczą złota, którą mu on ofiaruje. Od godziny drugiej do dziewiątej walczy nasz bohater pieszo z dwoma przeciwnikami. Nareszcie ciska nagle kopią na Hegena, a jednocześnie nacierając mieczem na Guntera, odcina mu kawał uda tak, że król pada na tarczę. Walter chce go dobić, ale Hagen wsuwa głowę swoją pod miecz, który pęka, uderzając o hełm Hagena, a gdy Walter z gniewem rękojeść precz odrzuca, Hagen rąbie go w prawą rękę. Chwyta on jednak ranionem ramieniem za tarczę, lewą ręką porywa krótki miecz huński i odcina Hagenowi prawą szczękę wraz z okiem. Tak okaleczywszy się wzajemnie, leżą obok siebie na murawie, obcierając ciekącą krew kwiatami. Walter, przywoławszy Hiltgundę, mówi do niej:

„Nalej-no wina i Hagenowi pierwszemu go podaj;
Dobry-to szermierz, co zachowuje przepisy wierności;
Potem zaś mnie podaj, bom więcej przeniósł nad innych,
W końcu niech pije Gunter, ponieważ wielce leniwie
Wśród mężów największych się w boju przedstawił,
W sprawie Marsowej działając bez ognia ni też zapału“.
Wszystkim tym słowom posłuszną jest córa Herricha.
Hagen, choć pierś mu gorzała nieugaszonem pragnieniem,
„Podaj narzeczonemu wprzód — mówi — dziewico, i panu,
Wyznam bowiem, że on odemnie silniejszym jest wiele;
Nie odemnie też jeno, gdyż wszystkich wręcz on przewyższa“.
Tak to Hagen kolczaty i Walter, Alfara syn dzielny,
Niepokonani w duszy, chociaż na ciele na całem znużeni,
Zbywszy się walki hałasu i strasznych pocisków
Wśród puharów żartami przekomarzają się sobie:
Hagen powiada: „Już odtąd na jelenie polować ci, druhu,
Skóra ich bowiem na rękawice potrzebna ci wielce;
Prawą swą rękę mięciutką, radzę, wypełniaj wełnianką,
Zwieść bo możesz nieświadomych pozorem tym dłoni.
Ba! a cóż powiesz, gdy złamać musisz narodu obyczaj
Przypasując miecz swój ostry do boku prawego,
Żonę zaś, jeśli kiedykolwiek przyjdzie ci chętka,
Lewą obejmiesz?“ Na to mu Walter tak odpowiada:
„Dziwię się wielce, miły Sykambrze[1], co tak wydziwiasz.
Ja polować będę jelenie, ty z dzika mięsa nie dotkniesz
Patrząc z zazdrością, jak służba zajada żarłocznie,
Zezem też witać ci przyjdzie zebranie mężów rycerskich.
Pomny na dawne przyjaźni względy dam ci tę radę:
Kiedy do domu powrócisz i druhów powitasz domowych,
Każ nagotować kaszki, słoninką ładnie ją krasząc,
Ona i pożywieniem ci będzie i lekiem także się stanie“.

Po wymianie tych słów żartobliwych odnawiają, wśród krwi potoków, dawną swą przyjaźń; wreszcie sadzają jęczącego króla na konia; Frankowie udają się ku Wormacyi, a Walter do Akwitanii, gdzie się odbył ślub jego z Hiltgundą. Po śmierci ojca
  1. Inna nazwa na oznaczenie Franków, z których pochodził Hagen.