Konstantyn. Tak jest.
Konstancya. Wolę raczej umrzeć.
Konstantyn. Przewidywałem to.
Konstancya. Niéma w tem nic dziwnego; toż za zgodą twoją i pozwoleniem ślubowałam Bogu zachować dziewictwo...
Nie dziwcie się, że śpiewam słodziéj,
Niż najuczeńsi w krąg pieśniarze:
Mnie sama miłość śpiewać każe,
Chętnego po swej woli wodzi.
Ciało, serce, i zmysły, i duch,
I moc wszystką skwapliwie jej zdam.
Na nią jedną wzrok zwrócony mam,
W nią jedyną zasłuchany słuch.
Umarł ten, komu sok ochłódą
Miłosny w piersi nie pociecze;
Bez niej czem życie jest człowiecze?
Ha! sobie nudą, innym nudą.
Niech tak srogo nie karze mię Bóg,
Abym przeżył miesiąc albo dzień,
Skoro miłość zajdzie dla mnie w cień,
Lub sam z świętych odwrócę się dróg.
Bez zawahania i bez zdrady
Kocham ją słodką, urodziwą;
Rzęsy me wilżą się, — nie dziwo,
Na jej wzajemność nie znam rady.
Bram więzienia, w którem trzyma mię,
Nie otworzy żaden w świecie klucz,
Nie rozwali żadna siła, prócz
Jej łask tylko, — a te znam-li?... w śnie!