Na spełnienie tej próby,
Jeśli Bóg mię swej dłoni
Majestatem osłoni;
A w pątniczej odzieży,
Sercem służąc jak szatą,
Już niechybnie pod lato
Książę w trąby uderzy
I pchnie flotę skrzydlatą
Do syryjskich wybrzeży.
Szczęścia ten nie ułaknie,
Komu Boga nie braknie.
Bóg doświadcza i krzepi
W służbę swoją wybranych,
Na cześć jego poddanych.
Lecz nie boskich wasali
Godłem piszą się ślepi
I ci, co go sprzedali.
Aj, nieszczęśni i głupi,
Za żywota już trupi, —
Złoto, choćby bez miary,
Raju wam nie wymodli,
Skąpi, chciwi i podli,
Nie ma do was Bóg wiary.
Ohydę Antychrysta
Noc wywarła wieczysta
Na świat; cnota się ziębi,
Wyzwolone złe hula,
Cnych baronów i króla
Ku powszechnej sromocie
Ubezwładnia i gnębi,
W grzesznej dusząc martwocie.
Król, w Paryżu co siedzi,
Do Saint-Denis się biedzi,
Do Normandyi biedz woli
Po sterlingi błyszczące,
Niż po więźnie, płaczące
W Saladyna niewoli.
Toż mu powiem w rozłące:
Zje, jak sobie posoli.
Więc kto z nami nie idzie,
Niechaj mierznie we wstydzie.
Nam się lepsze przygodzą
Czyny cnego korzenia.
Niech nas w służbę zbawienia
Przyjąć raczy Duch Święty, —
Za potężną tą wodzą
Na mórz wpłyniem odmęty.
Od saraceńskiej szkody
Niech nas strzeże, aż grody
Zdobędziem Chrysta Pana,
Cel dróg wszystkich pielgrzyma,
Który sułtan dziś trzyma.
A niech Panna Wybrana,
Której boża estyma,
W tem nam będzie oddana.
Szmaragdzie piękny, czysty,[1]
Ciebie i Poiteweńca
Z rajskiego ogrodzieńca
Niech Bóg strzeże wieczysty.
Równie Pani Eliszka
Wie, jak jestem jej rady,
Bez ohydy i zdrady,
Czy daleka, czy blizka.
Gaucelm! miłosne trzy pytania:
Rozwiąż mi je ty i pan Hugo.
Nie namyślając się zbyt długo,
Wybierzcie, gdzie wam sąd się skłania.
Ma pewna dama trzech rycerzy:
Tak jej na sercu każdy leży,
Że gdy ich raz u stołu gości,
Wszystkim im znaki śle miłości: