Że razem z nią na ziemię runął.
Ale był cios za mocny przecie,
Sokół przesadził w swym impecie,
Gęś się zerwała nagłym lotem
I próżno za nią gonił potem.
A Perceval obraca oczy,
Widzi, że ziemia krwią się broczy;
Gęś była w szyję obrażona,
Aż wytrysnęła krew czerwona.
Trzy krople padły na śnieg biały,
Barwy się naturalne zdały.
Śnieg starciem gęsi i sokoła
Widzi stłoczony, a dokoła
Ową krew wybroczoną z rany:
Na kopii wsparł się zadumany,
W owo barw dziwne pojednanie
Wpatrzył się i już trwał w tym stanie.
Więc malowidło, co do spółki
Śnieg biały z krwią rumianą tworzą
Wyobrażało mu twarz hożą
Niezapomnianej przyjaciółki.
Patrzy i duma wciąż i marzy
Aż się zapomni: na jej twarzy
Rumieniec się z białością dzieli,
Jako ta krew na śniegu bieli;
Nareszcie mu się zdaje prawie,
Że widzi panią swą na jawie.
Perceval duma nad przemianą.
W śnieg się wpatruje całe rano,
Aż niecierpliwie z tej przygody
Wyjdą rycerze doń z gospody;
Że się zadrzemał, rozumieli.
Jeszcze nie powstał król z pościeli
Jako, iż była ranna pora,
Ale spotkali Saigremora
U drzwi namiotu; ten ich witał,
Po co tak rano przyszli, pytał.
— Panie, tu przed namiotem w podle
Zda się nam, rycerz śpi na siodle.
— Rycerz? i w zbroi? — Nie inaczej.
— Pójdę ja spojrzeć, co to znaczy,
Zaraz do króla go przywiodę.
Saigremor idzie na gospodę
I budzi króla. — Tuż na błoniu —
Powiada, — rycerz śpi na koniu.
— Niech idą — rzekł król — i nie bawią
I niech go żywcem tu dostawią.
By mu rumaka prowadzili,
Saigremor każe w tejże chwili
I wraz podjeżdża, cały w zbroi
Tam, gdzie na błoniu rycerz stoi.
— Panie, — odzywa się doń grzecznie,
Król na dwór każe przyjść koniecznie!
A tamten nic nie odpowiada.
Saigremor znowu doń zagada,
A ten ni piśmie. — Ha! zawoła
Z gniewem; — na Piotra apostoła!
Siłą powiodę ja waszmości;
Już mi żal prośby i grzeczności,
Widzę, że była źle użyta.
Zaraz pochylił kopii drzewce,
Na lot pozwolił chorągiewce,
Porwał się pod nim koń z kopyta,
Na Percevala wprost pogonił.
Saigremor woła, by się bronił.
Perceval nań obraca oczy,
Widzi, jak pędzi, koniem toczy;
W swojej zadumie się owłada
I do natarcia kopię składa.
Wpadli na siebie jak dwa tury,
Broń Saigremora poszła w wióry;
Nie drgnęła kopia Percevala,
Tak silnie naparł przeciwnika
Że razem z koniem go obala....
Miłość do śpiewu budzi mnie i nęci,
Gdym winien milczeć i w cieniu pozostać,
Boć i do pieśni odbiegły mnie chęci,
Gdy śpiewem ludziom nie zdołam już sprostać.