Jeszcze mię trwoży żywot krótkotrwały,
Że jej miłości dość służyć nie zdoła.
Nie mówię tego, żebym szalał dla niéj,
Ni też, ażebym śmierci miał wyglądać;
Jednak piękniejszej w świecie od mej pani,
Ni mędrszej innej nie mógłbym pożądać.
Jam wdzięczny oczom, że mi ją wybrały:
Kiedym ją ujrzał w zakład dałem serce
I nie doznałem, by w uczuć rozterce
Rozerwać kiedy chciało węzeł trwały.
Pieśni! w poselstwie dziś posyłam ciebie
Tam, dokąd sam ja pójść się nie ośmielę,
Niechaj tłum ciemny, co się w prochu grzebie,
Nie zgadnie nawet, jak zyskać w podziele
Miłości skarby; klątwa nad tą dolą!
Kochanek nieraz zyszcze gniew i szkodę,
Ja jednak z klęski mej ten zysk wywiodę,
Żem zniewolony iść za serca wolą.
Moje strapienie i wielka tęsknota
Stąd idą, gdzie me myślenie zostało.
Wielka obawa moją duszą miota,
By w tych, co śliczne widzieli jej ciało,
Miłością ku niej serce nie zawrzało.
Bóg ich nie kocha, mam to zapewnienie,
Dziwnaż, że takie przenoszę cierpienie!
Wszyscy zdumieni z westchnieniem pytają,
Gdzie Bóg odnalazł taki dziw urody?
Gdy ją pomieścił między ludzką zgrają,
Dał nam swej łaski niemałe dowody.
Blask nagły olśnił wsze ziemi narody,
Iż, jako wielkie jej wszystkie zalety,
Nikt wypowiedzieć nie zdoła, niestety!
Szczęście wytwarza szalone nadzieje,
Kochanek niemi cieszy się i poi;
Nadzieja znowu bóle w duszę leje.
Że ich uniknę, w zawziętości mojéj
Myślałem. Zda się, śmierć już przy mnie stoi.
Jednak złem nie jest pędzić życie w szale,
W zbytnim rozumie niema szczęścia wcale.
Znalazłby rozkosz w tej słodkiej niewoli,
Ktoby przywołał na myśl jej wspomnienie,
Bo ona wszystkim pomocą w złej doli,