Tym, którym niesie miłe pocieszenie.
Boże! jak ciężkie jest z nią rozłączenie!
Miłości! niechaj ona wie choć trocha,
Że nie zna szczęścia serce, co nie kocha.
Wspomnij, o pani, to słodkie przyjęcie,
Cel moich wielkich pragnień w dzień uroczy;
A jednak wtedy milczałem zawzięcie,
Nie patrząc na cię, opuściłem oczy,
Czułem, że jakaś siła usta tłoczy,
Nie mogłem wyrzec, co mam w sercu na dnie,
Aż żal mi tego.... stchórzyłem szkaradnie!
O pani! gdyby los dozwolił jeszcze
Pomówić z tobą, jakiejże wymowy
Złożyłbym dowód gorącemi słowy!
Wy do Raula, moje pieśni wieszcze,
Lećcie, niech wiernie cnej miłości służy
I jak ptak w gaju śpiewa nam najdłużéj.
Aczkolwiek bajki zazwyczaj prawię,
Jednak słuchajcie, proszę, ciekawie,
Prawdę poeta dzisiaj opowie,
Jak pewien wieśniak na ptaszym łowie
Dwie kuropatwy schwycił przypadkiem.
By się ucieszył jedzeniem rzadkiem,
Na ogniu piec je musiała żona;
Na takiej rzeczy znała się ona.
Dobywa rożna, ogień rozpala,
Mąż się tymczasem z domu oddala
Zaprosić księdza... niechaj się stawi
Zjeść dobry kąsek... Coś długo bawi.
Jedna i druga już upieczona,
Lecz gospodyni, wieśniaka żona,
Kawałek mięsa sobie odkrawa,
Bo kiedy Pan Bóg sposobność dawa,
Smacznego kąska skosztować miło.
Snać jej się dłużej czekać sprzykrzyło
Na swej łakomej żądzy spełnienie.
Jednak zostawia choć połowicę,
Wychodzi potem wnet na ulicę
Zobaczyć, czyli mąż nie powraca;
Lecz widzi, że to daremna praca,
Więc resztkę pilnie na różnie piecze,
A na ten kąsek ślinka jej ciecze:
Na kuropatwę chciwie spoziera
I czuje, że w niej oskoma wzbiera.
Więc myśli sobie: „I tę zjem całą.
Gdy mię spytają, co się to stało,
Co odpowiedzieć — nie będę wcale
W kłopocie, prosto na koty zwalę:
Odpędzam, ale trud to niemały;
Kociska ptaki mi rozerwały,
Każdy z nich uciekł z kawałem mięsa.
Iż nie zostało z ptaków ni kęsa“.
Znów na ulicę jejmość wybiega,
Lecz męża jakoś znów nie spostrzega.
Że nie powraca, niewielka bieda,
Tylko jej język spokoju nie da
I kuropatwa w myśli się kręci.
Że jeszcze jedna jest, ma w pamięci,
Przemódz nie zdoła żądzy szalonej;
Więc wraca do tej pozostawionej,
Z łaknieniem nie chcąc walczyć niesytem,
I z wielkim zjada ją apetytem.
„Stało się! Jakże tu począć sobie?