Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/385

Ta strona została skorygowana.
—   371   —


VIII. Karol książę Orleański.
1.

Przez lasy żalów, przez nudów pustynie
Szedłem samotny, zbolały i smutny,
Aż raz spotkałem miłości boginię.
Wołała na mnie, pytając: gdzie idę?
A ja odparłem, iż mnie los okrutny
Oddawna wygnał w te dzikie bezdroża,
Żem jest jak człowiek, co bezmyślnie krąży
I zabłąkany sam nie wie, gdzie dąży.

Na to bogini z uśmiechem łaskawym
Odrzekła: Słuchaj! jeśli wiedzieć mogę,
Co cię pogrąża w udręczeniu łzawém,
Ile sił starczy, wesprę i pomogę.
Sama cię niegdyś przywiodłam na drogę
Wszelkich radości — któż cię z niej odwrócił?
Czemuż dziś jesteś jak człek, który krąży
I zabłąkany sam nie wie, gdzie dąży?

Niestety! rzekłem — wszechwładna bogini!
Na cóż mam mówić — toć sprawa ci znaną!
To śmierć, co wszystkim gwałt okrutny czyni,
I mnie wydarła istotę kochaną,
Co mi nadzieją była i świetlaną
Dróg przewodniczką w tej życia pustyni.
Przy niej nie byłem jak człek, który krąży
I zabłąkany sam nie wie, gdzie dąży.

A dziś jam ślepy i trafić nie mogę
I nie dbam dokąd — tylko kijem drogę
Przed sobą macam w tę lub ową stronę....
Biada mi, biada! że tak smutny krążę
I zabłąkany sam nie wiem, gdzie dążę!

(T. Wodzicka).
2.

O serce! dosyć już tobie
W ponurej drzemać żałobie;
Zbudź się! Pójdziemy do gaju
Rwać świeże gałązki maju,
Jak uczy obyczaj stary.
Tam ptasząt posłyszym gwary,
Brzmiące po gąszczach dąbrowy
W ten pierwszy ranek majowy.

Wszak gody w ten dzień radosny
Zwykł sprawiać bożek miłosny,
By czułe sług swoich serce
Uraczył, jako przystoi;
Więc drzewa w kwiaty im stroi,
Łąki w zielone kobierce,
Chce świat mieć w szacie godowéj
W ten pierwszy poranek majowy.