Tak dziwnie wdzięczną i tak skromną bywa
Panienka moja, gdy pozdrawia kogo,
Że usta drżące znaleść słów nie mogą,
Wzrok zaś olśniony nią jest aż do żywa.
Choć wie, że zewsząd cześć ją wielbi tkliwa,
W prostocie duszy kroczy w świat swą drogą,
Rzekłbyś: na ziemię z niebios w chwilę błogą
Spłynęły jakieś niepojęte dziwa.
I wszystkim, którzy patrzą w nią, przyjazna,
Tak silną słodycz w serce śle przez oczy,
Jakiej nie pojmie nikt, kto jej nie zazna.
Gdyż z ust przetwartych pani tej uroczéj
Coś tak Miłości słodkiej tchnie rozkosze,
Że wręcz do duszy mówi: Wzdychaj, proszę.
„Przezemnie droga do boleści grodu,
Przezemnie droga na wieczyste męki;
Do zgubionego nazawsze narodu.
Sprawiedliwości mego Stwórcy dzięki,
Ugruntowana przez moc boską w bycie,
Wyszłam z Mądrości i Miłości ręki.
Przedemną żadne nie wszczęło się życie,
Prócz odwiecznego — i ja wiecznie stoję.
Rzućcie nadzieję, wy, co tu wchodzicie!“
Te słowa oczy napotkały moje
Na szczycie bramy, ciemną barwą znaczne,
Gdyśmy przed straszne nadeszli podwoje.
- ↑ Piekło wyobraża sobie poeta jako lejkowatą otchłań, której wierzchołek znajduje się w środku ziemi, podstawę zaś stanowi jej powierzchnia. Otchłań ta podzielona jest na dziewięć kręgów, a z nich niektóre składają się jeszcze z kilku obrębów. Im niższy krąg, tem węższy, ale za to tem sroższe w nim męczarnie. Pierwszy krąg stanowi właściwie przedpiekle.