Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/418

Ta strona została skorygowana.
—   404   —

Święćcie się ust mych słowa! W was ja przecie
Rozniosłem dźwięczne imię jej po świecie,
Tęsknoty własne, żądze, boleść łzawą!
Święćcie się rymy, z których za jej sprawą
Sławy nabyłem, — wreszcie myśli moje,
Które wyłącznie Laurą niepokoję!


c) Sonet 64.

Kochałem, kocham i dopóki ciałem
Duch mieszka, kochać będę coraz święciéj
Te błogie miejsca, kędy w niebo wzięci
Miłosnym wspólnie płakaliśmy szałem.
I ową chwilę kocham sercem całem,
Od której żadne więcej mię nie nęci
Inne staranie, oprócz wzniosłej chęci —
Gdyż w niej i przez nią Laurę pokochałem.
Ktoby dziś zebrał w jeden orszak błogi:
Laurę i miejsca te i ową chwilę —
Trzy słodkie mojej spokojności wrogi,
Nie byłbym pewny: czy mam jeszcze tyle
Siły, że życie we mnie nie dogaśnie,
Kiedy najmocniej żyćbym pragnął właśnie.


d) Sonet 76.

Swobodo wdzięczna, jakże mi jest luby
Mój rozbrat z tobą! odkąd w walce krwawéj
Ranę odniósłszy, z własnej rad niesławy,
Z mą się niewolą w wieczne sprzągłem śluby!
Tak chciwie wzrok mój swojej pragnął zguby,
Że ani olśnął, ani stał się łzawy;
Takiemu bowiem za nic ziemskie sprawy,
Kto z świetlanemi gościć zwykł Cheruby.
Odtąd, miłości całkiem zdawszy wodze,
Tą tylko drogą oszalały chodzę,
Kędy o Laurze słyszeć, lub się o niéj
Użalić mogę wiatrom pełnym woni,
I o niej tylko myśleć i w mym rymie
Jej tylko jednej godnie sławić imię! —


e) Sonet 126.

W jakiejże nieba stronie i u kogo
Wzór brano wtedy, gdy przyroda cała
Jej twarz zdobiła w blaski, jakby chciała
U nas pokazać: co tam w Niebie mogą?