Gdzież nimfa, patrząc w źródło nad rozłogą,
Włos taki czesze, który złotem pała?
I komuż w sercu cnót podobna chwała
Kwitła, jak te są, z których śmierć mam srogą?
Darmoby w piękno Boskie patrzał, ktoby
Nie znał, co może moc jej spojrzeń cicha,
Z których to rozpacz miota, to nadzieję —
Ani miłości dziwne znał sposoby,
Ktoby nie wiedział sam, jak Laura wzdycha,
Jak słodko mówi, jak się słodko śmieje.
Kwilą ptaszęta w gaju, brzmi wietrzyka
Wśród drżących liści skarga pieszczotliwa,
Srebrzystej strugi łkaniem szemrze niwa,
W czaharach leśnych szumi ustroń dzika, —
Ja dumam smutny, gdyż mię wskróś przenika
Ból mój.... W tem owa moja wiecznie żywa,
Której już nie mam, na obłoku spływa,
By w tęsknej doli cieszyć samotnika.
Przestań się łzami twemi, biedny człecze,
Truć — tak mi ona litościwie rzecze —
Mnie ty nie żałuj, gdyż wiedz, że dni moje
Przez śmierć wiecznością stały się — i właśnie
Gdyś mniemał widzieć, że więc wzrok mój gaśnie,
Światłości Niebios dniały mi podwoje. —
Znów wiosna wraca z jasnych dni pogodą;
Wśród łąk, na smugach igra rój motyli;
Śmiga jaskółka, słowik w gaju kwili;
Pierwiosnki z sobą orszak wonny wiodą.
Uśmiechem krasi niebo twarz swą młodą
I na cześć Bóstwa tej świątecznej chwili[1]
Wiatr, woda, ziemia w miłość się złączyli;
Zwierz nawet dziki mięknie słodką zgodą...
Ja tylko jeden garnę w moje łono
Tęskność przycichłą a nieuleczoną
Ku tej, co w siebie życie moje chłonie!
Nie dla mnie ptaków śpiew, ni kwiatów wonie,
Ani uroki jakiekolwiek, bowiem
W mej samotności świat mi jest pustkowiem.
- ↑ To jest: Wenery.