Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/426

Ta strona została skorygowana.
—   412   —

i oczekiwała na odpowiedź Federiga, który, zapanowawszy wreszcie nad łzami swemi, tak się odezwał:
— Madonno, od kiedy się Bogu podobało serce moje ku wam obrócić, niejedną miałem sposobność doświadczenia niełaski losu i nieraz się nań żaliłem; wszystko to jednak było drobnostką w porównaniu z krzywdą, którą mi obecnie wyrządził. Jakże bowiem zdołam z dolą moją kiedykolwiek się pogodzić, jeżeli pomyślę, że przez jej złośliwość właśnie w chwili, gdyście wy, tak obojętni niegdyś dla bogactw moich, zubożały mój dom nawiedzili, ja nie jestem w możności małego, a tak wam pożądanego podarku ofiarować! Czemu zaś nie jestem w możności, zaraz się dowiecie. Skorom usłyszał, że chcecie w największej łasce waszej obiad u mnie przyjąć, pomyślałem, zważywszy dostojny ród wasz i przymioty, że powinienem, ile sił moich, postarać się o ugoszczenie was potrawami różnemi od tych, jakiemi innych gości częstować się zwykło. I rzuciwszy okiem na mego sokoła, godnym go ust waszych uznałem. Kazałem go więc upiec i podać wam — w przekonaniu, że tym sposobem najlepszy z niego użytek robię. A oto teraz widzę, że żywym byście go mieć pragnęli, i boleść moja stąd, iż waszego rozkazu spełnić nie mogę, jest tak silna, że nie zostawia mi nadziei uspokojenia się kiedykolwiek w życiu.
Po tych słowach i na ich poparcie rozkazał przedstawić jej pióra, szpony i dziób zabitego sokoła.
Dama na ten widok i na te słowa jęła najprzód ganić rycerza za zabicie tak szlachetnego sokoła w celu ugoszczenia niewiasty; za chwilę jednak podziwem się przejęła, zważywszy wielkość jego duszy, której tak sroga nędza nie zdołała dotąd przytępić ani osłabić. Zbywszy jednak wszelkiej nadziei posiadania sokoła, a niespokojna o zdrowie swego syna, pożegnała Federiga ze smutkiem i wróciła z towarzyszką swoją do domu.
Tam czekała na nią rychła i sroga boleść. Niewiadomo bowiem, czy wskutek zmartwienia z powodu niepozyskania sokoła, czy też choroba była już takiego rodzaju, że śmiercią się tylko skończyć mogła, dosyć, że w kilka dni potem syn Monny Giovanny, ku wielkiej jej boleści, rozstał się z tym światem. Matka po tej stracie długi czas we łzach i smutku strawiła. Ponieważ jednak młodą była jeszcze i właścicielką świetnego majątku, napierali na nią tedy bezustannie jej bracia, ażeby nowy wybór uczyniła. Monna Giovanna, pomimo że najchętniej byłaby wdową została, uległa ich przedstawieniom, i tu, wspomniawszy na szlachetność Federiga, której tak zdumiewający złożył dowód w zdarzeniu z sokołem, odpowiedziała tak swoim braciom:
— Najmilej mi byłoby, gdybyście mi pozwolili pozostać przy wdowiej zasłonie; gdy jednak konieczną jest wolą waszą, ażebym w powtórne związki wstąpiła, to, zaiste, wyjdę tylko za Federiga degli Alberighi.
Na te słowa bracia drwić sobie z niej zaczęli, mówiąc: