Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/428

Ta strona została skorygowana.
—   414   —

Pod wolę bożą oddaje się w skrusze
I sen przyśniony raduje mu duszę.
Nazajutrz rano rycerstwo się kwapi,
To dzień ostatni, już zwłóczyć nie wolno;
W Sierra do Medes stanęli taborem,
Jeszcze się słońce nie skryło za chmury.
Liczy Campeador swą drużynę wierną;
Oprócz luzaków i gawiedzi pieszej
Trzysta naliczył proporców u włóczni.
„Nakarmcież konie, polecam was Bogu —
A kto z was głodny, niech na koń nie siada;
Przebędziem Sierra ponure wąwozy,
Kraje Alfonsa opuścim dziś nocą,
Niechże nas potem dogoni, kto śmiały!“
Przeszli w noc Sierrę, zorze zaświtały;
Wnet się w dolinę spuszczą po gór grzbiecie,
Śród skał olbrzymio sterczących ku niebu.
Cyd każe stanąć, koniom dać jęczmienia;
Pośpieszny pochód zaleca drużynie.
Wierne barony przystają ochoczo,
Co wódz rozkaże, dopełnić gotowi;
Nim noc zapadła, biegunów doskoczą.
Ludzkiego oka Cyd pilnie się strzeże,
Idą noc całą niezłomni rycerze,
Z wierną drużyną Cyd zasadzkę czyni:
Przez noc pod grodem sam odprawia czaty.
Tak wtedy rzecze mężny Alvar Fanez:
„W szczęsną godzinę miecz ująłeś, Cydzie!
Wybierz stu dzielnych, tu pozostań z nimi,
Rychło zdobędziem Castejon warowny,
Ja w dwieście koni w głąb kraju się puszczę“.
„Niechże Alvarez z Salvadorem prawym
I Galin Garcia, maż niezłomny w boju,
Pośpiesza z tobą — Campeador zawoła —
Śmiało z orężem zapuśćcie zagony
0d wyżyn Fita do Guadanaxara!
Niech do Alcali dotrą przednie straże,
Niechże bogate zdobędą nam plony,
Niech wobec Maura nie ustąpią kroku;
Ja w stu rycerzy zostanę w odwodzie,
Wezmę przemocą Castejon warowny.
Gdyby was ciężka spotkała przygoda,
Niech mi co rychlej wieść przyniosą gońce,
A krwawszej zemsty nie zobaczy słońce!“
Mój Cyd naznacza tych, co pomkną przodem,
I tych, co przy nim zostaną pod grodem.
Już brzask zaświtał, wzeszły ranne zorze,
Słońce zabłysło. O, jak cudnie świeci!