— 418 —
On na równinach Almenary
Rzekł do królewskich dzieci,
By szły na zbrojne szyki Maurów,
On z niemi wraz poleci.
I mówił im o łupach wielkich
I o mnogości jeńców,
I tą nadzieją dumę mężów
Rozbudził wśród młodzieńców.
Tysięcy dziesięć Maurów wyszło,
Rozwiane drżą sztandary —
Infanci zapytują stryja:
Co znaczy tłum ten szary?
— „Bez trwogi, moi synowcowie!
Velasquez im odrzecze —
To Maur nikczemny, tchórz wiadomy,
Co, widząc was, uciecze.
Lecz gdyby śmieli czoło stawić,
Z pomocną przyjdę dłonią,
Walczyłem z niemi — nie umieją
Rycerską władać bronią!
Wpadnijcie na nich, synowcowie,
Precz podłość! strach precz blady!“
Obłudne słowa, kłamstwem brzmiące,
Nikczemnej pełne zdrady!
Infanci z sercem dobrej wiary
Do wrogów się zbliżają —
A liczba ich rycerzy — dwustu,
Ci przy nich straż trzymają.
Wtem Velasquez, rzuca chrześcian,
Do Maurów śpieszy śmiało
I szepce im, by nikt z infantów
Nie wyszedł z boju cało.
„Mordujcie ich! ja nie oszczędzę
Infantów jednej głowy!
A liczba ich rycerzy — dwustu!
To cały szyk bojowy!“
(Kazimierz Gliński).
VI. Poezya starogermańska.
I. Beowulf.
Rzecz się dzieje nad brzegami morza północnego, gdzie poeta ukazuje nam Beowulfa, księcia Jutów czyli Gotów, wasala Higelaka, króla Anglów, jak wyrusza z wierną drużyną, szukając sławy w awanturniczych wycieczkach. Na długo przedtem Hrotgar, król Duńczyków, wyprawiał na okręcie ucztę dla swych mężnych wasalów, których miał obdarzać złotymi naramiennikami. Skald, obecny uczcie, opiewał początek wszechrzeczy, bunt szatanów, śmierć Abla, zbrodnię Kaina, początek jotów, alfów, słowem wszelkich istot złośliwych, szkodzących plemieniu ludzkiemu. Tej samej nocy Grendel, potwór obdarzony mocą czarodziejską, zabił we śnie 30 najdzielniejszych rycerzy duńskich. Wszystko, co żyje, przejęte jest trwogą, oburzeniem, a król od dwunastu lat jęczy nad owym bezkarnym mordem, gdy statek Beowulf’a, kołysząc się jak łabędź biały na falach oceanu, przybija nagle do brzegu. Na hasło czujnej straży młody książę staje przed królem, przyrzeka mu pomoc i zemstę nad Grendelem. Wezwany, aby wylądował, pomimo oporu Wulfgora, wodza Wendów, przyjętym jest nader świetnie przez Hrothgara, który poznaje w nim dzielnego rycerza. Beowulf zyskał sobie odrazu powszechny szacunek, wymową pełną szlachetności, a skromności:
„Szlachetny królu Duńczyków — rzecze on — opiekunie zbrojnych rycerzy! przedstawiam ci mą prośbę, słuchaj mię, nadziejo wa-