Zabłysła w sercu tego, co jej zdawna stały,
Kiedy się jego oczy z jej wzrokiem spotkały.
Bije blask od klejnotów, co jej zdobią szaty,
Lecz jaśniejszym lśnią blaskiem rumieńca szkarłaty.
Takiej krasy, tych wdzięków na niewieściej twarzy
Nie zobaczy na jawie, we śnie nie wymarzy.
Jako nad inne gwiazdy świeci blask miesiąca,
Co promieniem srebrzystym ciemnię chmur roztrąca,
Tak ona po nad wszystkie lśni w urody wiośnie:
Młodzi patrzą z podziwem, a serce w nich rośnie.
I mimo podkomorzych, co szli ławą zwartą,
Ten i ów się wysuwa, chęcią nieprzepartą
Pędzony, by ją ujrzeć, napatrzeć się z blizka.
Zygfryd i rad był i znów serce żal mu ściska.
Pomyślał: „Czy być może, by węzeł dozgonny
„Mnie te wdzięki przeznaczył? Szał to chyba płonny!
„Ale zrzec się? Nie! Raczej rozbrat z życiem całem!“
To bladł, to znów pokraśniał pod myśli nawałem.
A tak pięknym był dzielny Zygmuntowic ninie,
Jakby go świadom sztuki mistrz na pergaminie
Wymalował, bo szczęściem i trwogą miotana
Cudownym wdziękiem postać zakwitła młodziana.
Lecz już torują drogę dla niewieściej rzeszy.
Cofa się tłum i na bok ustąpić się śpieszy,
Rozradowawszy serce, nasyciwszy oczy.
A grono niewiast skromnie śród rycerzy kroczy.
Gernot zcicha do króla przemówi w te słowa:
„Jest jeden, miły bracie, co wam w sercu chowa
„Miłość i drużbę wierną, toć i nam wypada
„Odwdzięczyć mu się za to, - nie zgorsza to rada.
„Nie zaszkodzi, gdy siostrze Zygfryd się pokłoni,
„A ona go powita. Niech przystąpi do niéj,
„Za usługi niech słowo usłyszy łaskawsze
„Z ust dzieweczki, a ręczę, już on nasz na zawsze!“
Król nie wzbronił, więc kilku podeszło z drużyny
Do Zygfryda, radosne niosąc mu nowiny:
„Za wolą króla cześć was czeka znakomita!
„Przystąpcie, bo królewna głośno was powita“.
Zadrżało młode serce, znikła z czoła bladość,
Owładła duszą czysta, niezmącona radość:
Co w marzeniu tajemnem kryje się i chowa,
Mają ziścić kochanki powitalne słowa.
Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/441
Ta strona została skorygowana.
— 427 —