Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/447

Ta strona została skorygowana.
—   433   —

który się schronił do boku Ecela. Wkrótce pojawia się sama Krymhilda, kryjąc potajemnie srogi gniew, odbijający ogniem w jej oku. Wszakże pozdrawia braci, prowadzi ich do przeznaczonego im pałacu; Hunowie, na jej wezwanie, otaczają tłumnie Hagena i Volkera, którzy sami pozostali na zamkowym dziedzińcu, kiedy przeznaczono dalekie mieszkania rycerzom z ich orszaku. Ale bojowa postawa dwóch wojowników — trzyma w zawieszeniu oręż mnogiego nieprzyjaciela. Wonczas Krymhilda wpada w koronie na głowie, wpośród dzikiego zastępu Hunów.

A dzielny Hagen gniewem zdjęty rzecze: „Ano
„Widzę ja, że to wszystko na mnie zgotowano,
„Że na mnie mają miecze ich błyszczące godzić,
„Lecz ci by mi w powrocie nie mogli zaszkodzić.

„Daszli mi pomoc, dzielny druhu mój, Volkerze,
„Gdy mnie napadną tamci Krymhildy rycerze?
„Powiedz, czy dla przyjaźni staniesz w mej obronie?
„Ja wiernie w każdej sprawie będę po twej stronie“.

A grajek mu odpowie: „Wiernie wam pomogę,
„Chociażby król wam jaki chciał zachodzić drogę
„Z całem wojskiem i walczyć: od twojego boku,
„Póki żyję, z bojaźni nie ustąpię kroku!

— „Zacny druhu, niech Bóg was z nieba wynagrodzi!
„Gdy chcą walczyć, niech walczą! Coż mnie to obchodzi,
„Jeżeli mi pomocy nie odmawiasz twojéj.
„Niech przybędą, by w walce swej doświadczyć zbroi!“

— „Gdy nadejdzie“, rzekł grajek, „powstać nie zaszkodzi
„Z ławy, zawsze królowej cześć oddać się godzi.
„Złóżmy hołd jej wysokiej królewskiej godności.
„Jeszcze nikt źle nie wyszedł nigdy na grzeczności“.

— „Nie, nie czyń tego!“ Hagen odrzecze skrzypkowi,
„Bo jeszcze ci rycerze pomyśleć gotowi,
„Iżem opuścił swoje siedzenie z obawy:
„Żaden z nich mnie nie zmusi, żebym powstał z ławy.

„Raczej nam tu pozostać wypada uparcie.
„Po cóż czcić tego, co mnie nie cierpi otwarcie?
„Nie, nie wstanę, dopóki krew mi w żyłach płynie,
„Nie dbam o to, czy bardziej rozsroży się ninie!“

I w nadmiarze zuchwalstwa na kolana kładzie
Jasny miecz, — lśnił zielony jaspis na osadzie,
Przy nim i żywa barwa trawy mdłą się wyda:
Znała ten miecz Krymhilda, był to miecz Zygfryda.

Poznała, odświeżając boleść wiekuistą,
Ową rękojeść złotą i pochwę złocistą,
Wspomniała przeszłość, z oczu strumień łez jej tryśnie.
— Myślę, że to jej Hagen zrobił naumyślnie.