A Volker śmiały ujął swój smyk, bo miał prawie
Kształt miecza, i położył przy sobie na ławie:
Oręż to był potężny, ostry, długi, srogi.
Tak siedzieli obadwaj rycerze bez trwogi,
A serce ich tak dumnie i zuchwale biło,
Iżby ich nic na świecie powstać nie zmusiło,
Ni strwożyć. — A wtem, prawie trącając ich nogą,
Szła królowa: witając rycerzy złowrogo,
Rzekła: „Któż was, Hagenie, zapraszał w gościnę,
„Żeś się ośmielił w moją przyjechać krainę,
„Świadom mej krzywdy? Raczej wam było nie jechać!
„Sam rozsądek wymagał tej drogi zaniechać“.
— „Po mnie nikt nie posyłał“, Hagen jej odpowie,
„Ale byli proszeni na gody panowie,
„Którym służyć winienem ja po lennem prawie,
„A nigdy mnie w ich żadnej nie brakło wyprawie“.
— „Ale pamiętasz“, rzekła, „co było przyczyną
„Mego gniewu i jaką ściągnąłeś go winą?
„Wszak Zygfryda mojego tyś życia pozbawił
„I o nieopłakaną stratę mnie przyprawił“.
— „Cóż o tem jeszcze gadać?“ rzekł. „Na co się przyda?
„Tak, ja jestem ów Hagen, co zabił Zygfryda,
„Pierwszego śmiałka! Musiał przypłacić to głową,
„Iżeś pani Brunhildę obraziła mową.
„Tak, ja się nie wypieram, pani miłościwa,
„Iż cała wina na mnie jedynie spoczywa;
„Więc czy mąż, czy kobieta, — pomstę niech wywiera!
„Jam winien, bo się Hagen nigdy nie zapiera!“
Ona na to: „Słuchajcież, jeszcze mi urąga!
„Nie zapiera się wcale, więc co na się ściąga,
„Wiedzcież rycerze, z tego nic sobie nie robię!“
Lecz tamci spoglądali bezczynnie po sobie,
A gdyby ich zaczepić chciał kto, niezawodnie
Dwaj rycerze w tej walce obstaliby godnie,
Jako w bitwach bez liku już dali dowody,
Lecz trwożnie milczą ci, co przysięgali wprzódy.
Jeden rzekł: „Cóż patrzycie na mnie, jak na dziwo?
„Choć przyrzekłem, nie myślę począć, jako żywo!
„Życie tracić, do tego darem mnie nie zmusi, —
„Królowa, jak uważam, na zgubę nas kusi“.
A drugi rzecze znowu: „I ja powiem szczerze,
„Choćby mi kto ze złota stawiał całe wieże,
Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/448
Ta strona została skorygowana.
— 434 —