Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/463

Ta strona została skorygowana.
—   449   —

a drugich dwóch co tchu rozdaje
jedzenie wokół i napoje,
spełniając chętnie służby swoje.

Teraz powiedzieć mam ochotę
coś o bogactwach: statki złote
na czterech wozach rozwozili,
aby z nich jedli i pili.
Wokół ścian czterech je ciągnęli.
Czterej rycerze stawiać jęli,
owe naczynia dłońmi swémi
przed gośćmi ucztującymi.
Za każdym wózkiem pisarz kroczył,
aby niczego nie przeoczył,
ażeby baczyć, czy też w ładzie
chowają statki po biesiadzie.
Teraz opowiem rzecz wam inną —
stu giermków służbę miało czynną:
W ręku ręczniki świeże,
chleb z Grala przed rycerze
kładli po stołach sowicie.
Tak mi mówiono — wy wierzycie
i przysięgniecie wszyscy na to,
że Gral miał strawę bogatą
(jeżeli kłamstwem moje słowa,
to fałsz i we was się chowa).
Niech się kto o co zapyta,
wszystkiego znajdzie do syta:
potrawy zimne i gorące,
stare i świeżość mające,
mięso domowe i dziczyzna.
Może niejeden, wątpiąc, wyzna,
że niebywałe są to rzeczy:
niech z niedowiarstwa się wyleczy,
bo wszak o Grala tu chodzi,
co dolę świata słodzi
swojemi dary i prawdziwie
niebieskiej równa się niwie.

Z złotych kubeczków do potrawy
brano potrzebne przyprawy:
pieprz, sos i wszelkie kwasy.
I wstrzemięźliwi i opasy
mieli w podaniu gładkiem
wszystkiego podostatkiem:
wino i syrop, sok morwowy,
gdyś kubek w ręku miał gotowy;
i inne, jakie chcesz, napoje,
płynęły hojnie, niby zdroje,
z Grala, co dzisiaj oto
z taką niezwykłą szczodrotą
ugościł naraz tyle luda.
Wszystkie bogactwa, wszystkie cuda
widział Parsywal, lecz w swem łonie
nie miał odwagi pytać o nie.
Pomyślał sobie: „W dobrej wierze
Gurnamanz radził mi szczerze,
bym się nie pytał zbyt dużo.
Co tu się dzieje, jak tu służą,
jaki tu zwyczaj się wyłania,
może się dowiem bez pytania,
wszak i u niego-m tak się sprawił“.
Kiedy tak dumał, wnet się zjawił
giermek, niosący miecz w swym ręku:
za pochwę mógłbyś dać bez lęku
choć tysiąc grzywien; w rękojeści
piękny się rubin mieści,
a żeleść jego cuda może
spełniała w niejednej porze.
Gospodarz miecz gościowi wręczył,
mówiąc: „nim Bóg mnie tak umęczył
na mojem ciele, jam w potrzebie
miał go niejednej, teraz ciebie
chcę nim obdarzyć, niech ci będzie
nagrodą za to, gdy na względzie
zbyt tu nie miano twej osoby.
Dzierż go, a on ci każdej doby,
gdy potrzebujesz jego cnoty,
da przebyć ciężkie obroty“.

Że się nie pytał teraz — nieba! —
wielce żałować mi go trzeba.
Żal mi jest także gospodarza,
że go choroba trapi wraża;
zadałoby jej kres pytanie.
Wtem się skończyło ucztowanie
i cała służba, jak najęta,
zaczęła zbierać sprzęt do sprzęta —
na cztery wozy je złożono.
Jak przedtem, owych dziewic grono
zadanie spełnia swoje,
tylko, że teraz dziewoje
ostatnie idą na przedzie.
Grono to kroki swoje wiedzie
znów do świętego Grala.
Do gospodarza i Parsywala