królowa schyli swe lice,
a za nią wszystkie dziewice —
i z wszystkiem poszły daléj,
z czem się zjawiły w tej sali.
W ślad ich Parsywal wzrok potoczy.
I wnet ujrzały jego oczy
w jednej komnacie, nim się dźwierce
zawarły znowu, cud — kobierce,
a na ich miękkiej pościeli
starego człeka włos się bieli,
a piękność w starcu tym się mieści,
o jakiej przedtem nie miał wieści.
Mąż ten — w przesadzie-m nie skwapliwy,
bardziej niż siwa mgła, był siwy.
Tak podążyła do Salerna
razem z swym panem dziewka wierna,
otuchę czując i wesele.
Cóż ma się jeszcze skarżyć wiele —
chyba na długość tej podróży
i że jej życie jeszcze służy.
A gdy na miejsce już przybyli,
tak on do mistrza tejże chwili,
jako ułożył w swojej głowie,
pójdzie i wszystko mu opowie
z radością w sercu, że na świecie
znalazł dziewoję, lube dziecię,
co go wybawić ma w zamiarze;
przyczem mistrzowi ją pokaże.
Ten nie da wiary i tak spyta:
zastanowiłaś się do syta
nad swoją wolą? czyś związana
chęcią lub groźbą swego pana?
Na to mu dziewka odpowiada,
że to, co czyni, czyni rada,
że, gdy to spełnić jest gotową,
idzie za duszy swej namową.
„Dziw tu“ — pomyśli on — „na dziwie“,
weźmie ją na bok i skwapliwie
rozpocznie badać, czy też ona
nie jest groźbami przymuszona,
azaż w tem pana nie ma woli.
„Dziecię“ — tak powie — „do swej doli
trzeba-ć się lepiej przygotować;
wiesz, co masz spełnić, co sprawować;
umrzesz, lecz korzyść nie uświęci
twojego końca, jeśli z chęci
nie własnej dajesz młode życie;
postępuj jawnie a nie skrycie,
otwórz przedemną swoją duszę,
słuchaj, co rzec ci tutaj muszę,
mam cię rozebrać, mam obnażyć,
czy to nie dosyć — zechciej zważyć —
by opuściła cię odwaga
z wstydu, gdy stać tak będziesz naga?
Zwiążę ci nogi, zwiążę ręce,
ulituj-że się ciała męce,
rozważ, dziewczyno, te męczarnie!
Z żywego łona ci wygarnie
nóż mój twe serce śród boleści!
Powiedz, dziewojo, na te wieści
czy jeszcze czujesz męstwo w sobie?
Wszakże dotychczas w żadnej dobie
nie doznał tego nikt na ziemi.