Ani mi na myśl te czyny bezwstydne
Nigdy nie przyszły! Twe ciało ohydne
Daję z patelnią wraz do rąk szatana!“
Widząc, jak baba, padłszy na kolana,
Przeklina kata, czart do niej tak powie:
„Czy rzeczywista prawda w waszem słowie? —
Powiedzcie, matko Maryanno, szczerze“.
„A niech go szatan żywego zabierze —
Jeśli mu nie żal — wraz z patelnią moją!“
„Et! stara krowo, mnie się nie zaroją
Nigdy te myśli“, rzecze kat, „bym w porę
Jaką żałował tego, co-ć zabiorę,
Choćby to były wszystkie twe manatki“.
„Ha“ — czart powiada — „targ, mój druhu, gładki:
Moim-ś z patelnią razem! baba rzekła,
Dziś w nocy zejdziesz wraz ze mną do piekła;
Tam nasze sprawy poznasz lepiej zgoła,
Niż wszyscy mędrcy waszego kościoła“.
To powiedziawszy, czart dłużej nie czeka,
Tylko go z duszą i ciałem zawleka
Tam, gdzie siedzibę mają wszyscy kaci.
Bóg, co nas stworzył według swej postaci,
Niech nas prowadzi, strzeże w każdym względzie
I temu katu niech miłościw będzie.
Mógłbym wam więcej powiedzieć, panowie,
(Gdyby mi kat ten nie przerywał w mowie) —
Rzecze braciszek — według Chrysta pana,
Według słów Pawła i świętego Jana
I innych mężów o piekieł katuszy,
Żebyście wszyscy zadrżeli w swej duszy...
Mądry ojciec, bez przesady,
Raz synowi dawał rady.
Radził szczerze, nieomylnie,
Aby syn sam szukał pilnie
Drogi ku czci, kornej wierze;
Dość mu rady w takiej mierze
Dawał wonczas ojciec tkliwy,
Sposób myśli swej cnotliwéj