Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/488

Ta strona została skorygowana.
—   474   —
B) Koniuszy i żak.

Jeden raz mi się zdarzyło,
Gdy się w pewnym domu piło.
Właśnie w tejże samej chwili
Przyszli dwaj, by także pili.
Pozdrowienia nie czekali,
Lecz mię mile przywitali;
Pokłoniłem się ku ziemi
I usiadłem między niemi.
Jak to często w karczmie bywa,
Krzyczą: pani, nalej piwa,
Byśmy sobie cześć świadczyli,
Jeden do drugiego pili.
Posłuchajcież o tej sprawie,
Powiem wam o ich postawie.
Jeden z nich był człowiek młody,
Nie miał ani śladu brody,
Szatę szarą już znoszoną,
Przytem czapkę miał zieloną,
A i ta podarta była;
Torba mu się też zwiesiła,
W nią snadź kładnie, co mu trzeba,
Sądzę: książki, kawał chleba;
I tabliczkę miał przy pasie.
Jak widziałem w owym czasie,
Inna k’temu też przyprawę;
Słowem, szkolną miał postawę.
Drugi w starszej zdał się dobie,
Siedząc, brodę szarpał sobie,
Miał kapotkę wązką, krótką,
Szatę dosyć nienowiutką,
Podkasany był on dwornie,
Przytem był obuty w skornie;[1]
Te się dobrze postarzały,
But na nodze w dziurach cały,
Przez nie widać było nogi,
A jednakże wpiął ostrogi;
Toczek mu pokrywał głowę.
Na postawę patrząc owę,
Że to dworak, mi się zdało,
Zgrzebło z pasa wyglądało.
Ten rozprawiał z miną gęstą,
W końce butów patrzył często,
Mówił: Niema tego w świecie,
Choćby dał skarb, co w kalecie,
Aby zdjęła mię ochota
Zrzec się dworskiego żywota;
Bo uciechy w nim tak mnogo,
W świecie niema więc nikogo,
Co, gdy dworu raz skosztował,
Wiecznie już nie dworakował.
Kto o lepszem życiu powie,
Kłamcą się okaże w słowie.
Dworak mową usta trudzi,
Aż na siebie żaka wzbudzi.
Ten mu na to więc odpowie,
Mówiąc: Dobrze mam to w głowie,
A ja także temu wierzę,
Iż panowie i rycerze
Dobrze mają się u dworu,
Bogacz zazna tam honoru;
Ale biedni nieboracy,
Ci zażyją tylko pracy,
Im dworactwo wyjdzie bokiem,
Bieda z nimi krok za krokiem,
Większej biedy niema w świecie,
Zwłaszcza wy jej użyjecie,
Bo najgorzej ma koniuszy,
Choć się nie chce przyznać w duszy;
Żebyście się przyznać chcieli
I swą biedę powiedzieli,
Co u dworu zażyjecie,
Większej biedy niema w świecie
Nad wasz smętek dobrowolny.
Co innego nasz stan szkolny,
Ja powiadam, rozkosz prawa
Nam na świecie się dostawa
I w jedzeniu oraz piciu
Nie czujemy braku w życiu,
Głodu nigdy nie zaznamy.
Kiedy razem posiadamy
I mnie jakiś kęs przypadnie,
Jeśli suchy, wtedy snadnie
W mej polewce on rozmięknie,
Wiedzie się też brzuchem pięknie.

  1. Po staropolsku i staroczesku — buty.