Bo przez was ojców pohańbiona sława,
Bo wróg waszemi przychęcony zwady,
Na ziemię ruską rozpoczął napady.
Ileż klęsk na nas Połowczanin miece!...
∗
∗ ∗ |
Głos Jarosławny słychać (rankiem w maju
Kukułka takiem kukaniem się żali):
„Polecę (mówi) kukułką k’ Dunaju,
Bobrowy rękaw umoczę w Kajali,
Otrę krew księciu, i rany niedawne
Na skrzepłem ciele“.
Słychać Jarosławnę,
Z wieżyc Putywla tak płacze zaraniem:
„O wietrze! wietrze! czemu silnem wianiem
Chanowi w pomoc idą skrzydła twoje,
Czem’ miotasz strzały na lube mi woje?
Małoż ci jeszcze po gór bujać szczycie,
I chwiać korable po morza błękicie?
Czemuż wesele rozwiałeś mi dawne?“
Z wieżyc Putywla słychać Jarosławnę:
„O Dnieprze, sławą ciekący po ziemi!
Skałyś Połowców przedarł prądy twemi!
Tyś Światosława korablną nasadę
Niósł na Kobiaka, wróć mi mego ładę;
Niech łza ku morzu nie płynie ustawna“.
Z Putywla wieżyc płacze Jarosławna:
„O słońce trzykroć promienne i ciepłe,
Ożywiasz żywe, budzisz twory skrzepłe,
Za cóż z twych szlaków po podniebnym sklepie
Na lube woje ciskasz żar nieczuły?
Łuki w bezwodnym spaczyły im stepie
Żary, tęsknota zadławiły tuły...“
Prysnęło morze w północ, ciągną zmory
We mgłach, książęciu Bóg wskazuje tory
Z kraju Połowców do twego, Igorze,
Szczerozłotego tronu. Zgasły zorze,
Igor śpi, Igor budzi się; myśl wrząca
Przebiega przestwór od Donu do Dońca.
Koń o północy, i Owlur za rzeką,
Świsnął: Owlura świst Igor rozumié.
Niema Igora! tylko gdzieś daleko
Głucho klekoce ziemia, trawa szumi,
I wież Połowców czernią się wyżyny.
A Igor skacze gronostajem w trzciny,
To biała kaczka falami potrąca,
To na koń skoczy, to z konia zeskoczy
I bosym wilkiem bierzy k’ łęgom Dońca,