Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/497

Ta strona została skorygowana.
—   483   —
II. Zgon Marka królewicza.

I wyjedzie raz królewicz Marko
Przede wschodem słońca, w dzień niedzielny,
Wpodłuż morza do Urbina góry.
Kiedy Marko na Urbinie stanie,
Pod nim rumak zacznie sobie biadać,
Biada sobie i łzy grube sączy;
Wielce ciężka rzecz dla królewicza.
Stąd też Marko do rumaka rzecze:
Dalej wierny, dalej mój mileńki,
Już ci latek sześćdziesiąt dobiega,
Odkąd służysz mi za towarzysza,
A nigdyś mi aż dotąd nie chromał,
I dziś pierwszy raz poczynasz chromieć,
I chromiejesz i łzy ciężkie sączysz.
Bóg wie, jeśli co dobrego będzie,
Na jednego z nas coś przyjdzie głowę,
Na twą może, a może na moją.
Tak królewicz do rumaka prawi.
Aż tu Wila od Urbina góry
Krzyczy, woła: królewiczu Marku,
Hej braciszku, królewiczu Marku,
Wieszli, czem’ rumak twój chromieje?
Ciebie, Marku, płacze swego pana;
Jako rychło przyjdzie wam się rozstać.
Ale Marko Wili odpowiada:
„Bodajś, biała Wilo, ochrzypiała!
Jak mnie z moim rozstać się rumakiem,
Co ja nim zjeździłem góry, miasta,
Ode wschodu do zachodu słońca,
A lepszego nadeń mi nie znaleźć,
Ni nademnie woja mocniejszego;
Ani się z nim rozłączyć nie mogę,
Pokąd głowa na karku mi siedzi“.
Ale biała Wila odpowiada:
Hej braciszku, królewiczu Marku,
Nikt ci konia twego nie odbierze;
Ani zginąć możesz, królewiczu,
Od ramienia, od miecza ostrego,
Ni od kopii, ani od maczugi;
Ale musisz nędzny umrzeć, Marku,
Z przedwiecznego ręki zabijacza;
A jeżeli wierzyć ci się nie zda,
Kiedy będziesz na góry wierzchołku,
Od prawego spojrzyj do lewego,
A zobaczysz dwie sosny wysokie,
Co prześcigły góry i pagórki
Zielonemi konary silnemi.
Wpośród sosen źródło wody tryska;
Tam zatrzymaj rumaka twojego
U czystego źródła urbińskiego.
Z konia zsiędziesz, do sosny przywiążesz,
Jak przywiążesz, do źródła postąpisz,
Przejrzysz lice w wód czystej krynicy,
A zobaczysz, że ci czas ze świata.
Pójdzie Marek, Wili się posłucha;
A gdy stanie na góry wierzchołku,
Od prawego spojrzy do lewego,
Ażci ujrzy dwie sosny wysokie,
Co prześcigły góry i pagórki
Wysokiemi wierzchy iglastemi,
Toż królewicz rumaka zadzierży;
Potem pójdzie do źródła czystego,
Do czystego źródła urbińskiego,
I w krynicy zobaczy swe lice.
Gdy w krynicy lice swe zobaczy,
Wnet rozpozna, że mu umrzeć trzeba;
Łzy poleje, zapłakawszy rzecze:
Złudny świecie, mój wesoły kwiecie,
Byłeś ci mi wesoły na mało,
Aj na mało na te trzysta latek,
Czas przychodzi, trza ze światu schodzić!
Potem zwlecze piękne z siebie szaty,
Co najpierwej długi miecz odpasze,
Do wiernego rumaka postąpi,
Ostrym mieczem głowę mu odsiecze,
Żeby w ręce tureckie nie popadł,
Ani w służbie tureckiej nie chadzał,
Ani wody nie dźwigał ni wiader.
Zrąbanego pogrzebie rumaka,
Chętniej konia, jak brata Andrzeja.
Miecz ostrzony połamie na czworo,
Żeby w ręce Turków się nie dostał,
Żeby się nim Turcy nie chwalili,
Że to zdobycz na Marku zabrana,