Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/498

Ta strona została skorygowana.
—   484   —

By mu klątwa braci nie ciężyła.
Kiedy Marko ostry miecz połamie,
Ciężką kopiję w siedmioro zdruzgota,
Na sosnowe zarzuci konary,
Weźmie Marko buzdygan oprawny,
W prawą rękę buzdygan uchwyci
I rzuci nim od Urbina góry
Aż na morze, na burzliwe morze,
Poczem do swej ozwie się maczugi:
Gdy wypłyniesz z morza głębokiego,
Wtedy taki drugi się urodzi.
Kiedy Marko jasną broń odrzuci,
Wydobędzie kałamarz z za pasa
I papieru niezapisanego.
Poczem pisze list królewicz Marko:
Ktobądź przyjdzie na Urbina górę,
Między sosny do źródła chłodnego,
A zobaczy Marka królewicza,
Przy nim znajdzie trzy ze złotem trzosy:
Jeden temu człeku za nagrodę,
Który ciało to grzeszne pogrzebie;
Drugi odda na święte kościoły,
Trzeci złota trzos na ślepe dziady,
Żeby ślepcy po świecie chadzali,
Królewicza Marka wspominali.
Kiedy Marko skończy swe pisanie,
Na gałęziach sosny list położy
Od tej strony, kędy idzie droga,
Zwlecze z siebie suty płaszcz zielony,
Złoty rzuci we źródło kałamarz,
Pod sosnami suty płaszcz rozpostrze,
Czapkę z pióry na oczy naciśnie,
Potem spocznie, i już nie powstanie;
Leży Marko zmarły koło wody,
Jeden, drugi dzień, siedm dni całe;
Kto przechodzi po górzystej drodze,
A zobaczy królewicza Marka,
Każdy myśli, że sobie zasypia,
I obchodzi cicho, cichuteńko
Od bojaźni, by z snu go nie zbudził.
Kędy szczęście, zaraz i nieszczęście,
Gdzie nieszczęście, aż ci wnet i szczęście,
Ot i szczęście wreszcie sprowadziło
Ihumena z świętej góry Wasa,
Ode cerkwi białej Wilindora,
Z dyakonem przyszedł Izajaszem.
Gdy Ihumen zmarłego zobaczył,
Prawą ręką dyakona trącił:
Cicho synku, żebyś go nie zbudził;
Marko bowiem coś drzemie strudzony,
A zbudzony mógłby nam zaszkodzić.
Przygląda się, Marko wciąż zasypia,
A nad Markiem list w górze się bieli,
Toż zapłacze Ihumen rycerza,
Ręką sięgnie, z gałęzi list ściągnie;
Aż tu widzi, co w nim napisane,
Białe zwłoki na konia przełoży,
I na łodzi żeglownej przeprawi
Het daleko, aż za górę Atos;
Przeprawiwszy w kościele pogrzebie,
Ani słówka na grób nie położy.
Stad niewiada, kędy grób Markowy,
A za niego nieprzyjaciel mści się.

(Teofil Lenartowicz).

XII. Poezya arabska.

I. Antara.
Muallaka (w streszczeniu).
Poeta rozpoczyna tę pieśń wspomnieniem kochanki Abli, o której między innemi tak się wyraża:

Umie ona ząbkami czarować białemi,
Co słodsze w pocałunku, niż wszystko na ziemi.