Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/501

Ta strona została skorygowana.
—   487   —

Mienią się... usuwają... jako sznur korali
Na chłopcu, który przodków bogactwem się chwali...
Wiatrolotny mój rumak naprzód się wyrywa,
Dzieląc zwierząt gromadę na drobne ogniwa;
Wnet parę, przodującą gromadzie kóz wielkiéj,
Dosięgnął, nie wylawszy potu ni kropelki!
Śpieszą mięso na ucztę przyrządzać kucharze
Na kamieniu śród ognia lub w kipiącym warze...
Gdy pod wieczór do domu wracaliśmy społem,
Konia mego zdumieniem ścigano wesołem.
Krew łani na łbie jego wskazują mężowie,
Niby henny[1] kropelkę na srebrzystej głowie...
On jednak przez noc całą, jako granit ściany,
Przed mojemi oczyma stoi okiełznany.

Nieco dalej przypomina sobie poeta obraz nawałnicy, której był świadkiem:

Błysk ten czyś widział, druhu? ów gzygzak czerwony,
Jak ruch dłoni, wyskoczył z chmur gęstej korony!
Lub jak w celi klasztornej lampa, co już kona,
Rozsypie blask, olejem świeżym podsycona!
Między Odaib i Darycz, śród mężów ogniska
Zasiadłem, by ulewie przypatrzyć się zblizka.
Jeden prąd nawałnicy wprost na Katem pędzi,
Drugi lewej Jadhbulu zagraża krawędzi.
Toczy się na Kuteifę słup piany i błota,
Z Kamakhol dęby stare na przechodniów miota!...
Dalej żywioł Kananu obejmuje stronę
I z urwiska gór spędza gemzy przelęknione.
W Teima nie ocalał żaden pień palmowy,
Żaden dom, nie mający skał wiecznych budowy.
Rankiem tak świegotało ptastwo na dolinie,
Jakby śpiewne gardziołka wykąpało w winie;
Tu i owdzie zwierzątka zatopione leżą,
Jak cebule, z pod ziemi wydarte grabieżą.

(J. A. Święcicki).


b) Z Dywanu.

Idź szczęśliwie życia jasną drogą!
Serca nasze zbratać się nie mogą...
Cóż mię dla niej w niewolnika zmienia?
Miłość dziecka, pełna zaślepienia!
Miarą złudzeń darzysz mię obfitą,
Ty, najskąpsza pod słońcem kobiéto!
Iluż niewiast uroczych okowy

  1. Farba roślinna, którą na Wschodzie malowano sobie paznogcie.