Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/507

Ta strona została skorygowana.
—   493   —

O zachodzie słońca zawsze wita cię oręża zgrzyt,
Ustawiczną dyszeć trwogą — to męczarnia taki byt!...
I co tobie dziś nie grozi?... Chrześcijanin przysiągł już,
Najstraszniejszy dzisiaj chyba w piersiach twych zatopić nóż.
Pragnie z kwiatu twoich dziewic, których każdy strzeże dom,
Łup uczynić dla zwycięzców i zbezcześcić!... Hańby grom!...
Dla herezyi się roztwiera tyle nowych ciągle wrót,
Jawnych wrogów naszej wiary ma dziś prawie każdy gród.
Na ulicach miast arabskich sroży się niewiernych rój,
Ha! na widok ten łez krwawych z oczu nam wytryska zdrój!
Na meczetów naszych szczycie krzyże błyszczą ze wszech stron,
Tam, gdzie czciliśmy Allaha — chrześcijański jęczy dzwon!...
Czy hiszpański kraj odzyska, co szczęśliwy dotąd miał?
Pustką szkoły, w których niegdyś głos Koranu święty brzmiał;
A ogrody naszych willi, co pieściły każdy wzrok,
Pomarniały i dziś od nich stroni już przechodnia krok.
Tłumy chrześcian — to szarańcza, a po przejściu takich fal
Wszędzie tylko spustoszenie, zgliszcza, smutek, rozpacz... żal!
Gdzie jest życie, którem dotąd nieustannie wrzał nasz ród?
Gdzie piękności, co rozkoszą każdy nam słodziły trud?
Druzgoczący wszystko w drodze, niezbłagany wróg nasz ten,
Który, żeby szerzyć grozę, swój poświęca spokój, sen, —
Wtargnął z ogniem i żelazem, a potęgą wszystkich sił
Kraj w pustynię nam zamienia, dzieła sztuki — w proch i pył!
Podaj dłoń nam, dzielny książę! lituj się cierpiących rzesz,
Do Hiszpanii — zdruzgotany okręt jej ratować śpiesz!
W walkach świętych na twój widok wszak przejmował wrogów dreszcz;
Byłeś mieczem, albo chmurą, co spragnionym niesie deszcz.

Tu, opiewając potęgę Zekkeryi, między innemi tak mówi:

Tobie, królu, najpokorniej liczne państwa niosą cześć,
Bo pod łaski twojej płaszczem już ich wróg nie może zgnieść.
Tobie każdy z podróżników z czcią całować śpieszy dłoń,
I odwiecznych trosk się zbywa, gdy przemówić raczysz doń...
Twoja gwiazda, gdy chcesz błysnąć, daje dniowi jasność, blask,
Od policzków twych rumieńca i jutrzenka ma swój brzask.
Jako księżyc błyszczysz świetny pośród ciemnych walki chmur,
A gdzie rządzisz, tam jaśnieje wiekopomnej sławy dwór.
Góry korzą się przed tobą, boś jest całej ziemi pan,
Z wyniosłością twoją można tylko plejad zrównać stan.
Jako gwiazda nad Hiszpanią, w majestacie błyśnij nam
I piorunem twej pociechy nieprzyjaciół wiary złam.
Do Hiszpanii śpiesz, o królu, i pociechę biednym nieś,
Niechaj krwią nam kraj użyźni chrześcijańskich królów rzeź!
A za hańbę naszą, panie, tłumy Franków szarp i rwij,
Zmyjesz plamę i wygodzisz ziemi, dawno żądnej krwi.
Rzuć nam wojska na wybrzeża i daj chrześcian im na łup;
Niech wódz dumny psów niewiernych legnie w prochu u twych stóp.