Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/66

Ta strona została skorygowana.
—   52   —

Miałaś lwa ulubionego, pełnego siły:
Zębów mu wyrwałaś siedem naraz!
Miałaś ulubionego konia, wsławionego w wojnie;
On pił, a ty zatrułaś napój jego.
Kochałaś króla ziemi....
Uderzyłaś go prętem i przemieniłaś w lamparta.
Lud z jego własnego miasta wygnał go,
I psy własne pogryzły go na kawałki....
Kochałabyś i mnie, tak jak innych,
I to, co z innymi, ze mną-byś zrobiła“.

Wzgardzona Istar zsyła na bohatera choroby, na które szukając lekarstwa, udaje się Izdubar do króla Adra-Kazisa, co stawszy się nieśmiertelnym, mieszkał na wyspie odległej. Ten Adra-Kazis był naocznym świadkiem potopu, o którym opowiada bohaterowi:

Jest miasto Suryppak, ty je znasz, władcą jego byłem.
Miasto to starożytne. Wykroczenia przeciw bogom napełniły je.
Ja tylko jeden byłem sługą wielkich bogów...
Bogowie chcieli je zniszczyć: Istar, Anu,
Potopu chciał Bel; z nim się zgodzili: Nabu, Nergal, Ninip.
Lecz Muah, pan przepaści, we śnie odkrył mi ich zamiary:
„Mężu z Suryppak, synu Ubaratutu, zrób okręt, skończ go najśpieszniej,
Bo potop zniszczy nasiona istot żyjących“....

Zbudowawszy okręt, Adra-Kazis zniósł nań wszystko, co posiadał, wprowadził niewolników i sługi, trzodę i zwierzęta z pustyni i ludzi w kwiecie wieku.

Spokój panował jeszcze na rozświcie,
Ale z głębi niebios już się była wynurzyła chmura czarna.
Ben zaczął wnet ciskać z niej pioruny,
Nabu i Bel poprzedzali burzę,
Szli, a góry i doliny drżały przed nimi.
Nergal potężny ciągnął za sobą wichry.
Ninip się zbliżył i ciemności wszystko pogrążyły.
Brat brata już rozeznać nie zdołał,
Ludzie już ludzi nie poznawali....
Bogowie sami trwożyć się zaczęli,
Porozumieli się z sobą i udali się na niebo.
Bogowie byli jako psy trzymające się swych legowisk.
Istar krzyczała, jak kobieta w bólach.
Bogowie, siedząc na swych miejscach, płakali,
Lecz nie nie mówili, by się mogło spełnić przeznaczenie....
Podczas dni sześciu i nocy sześciu panowała ulewa;
Wichry zwaliły wszystko, fale pogrążyły wszystko....
Dnia siódmego o świcie, potoki deszczu się wstrzymały....
Morze uspokoiło się, wiatr ustał, burza przeszła.
Zobaczyłem, że wody dokonały dzieła swego, zniszczenia,
I że wszystko na ziemi stało się błotem.
Jako trzcinę wody unosiły trupów....
Otworzyłem okno, światło mię oblało....
Byłem przerażony: siadłem i płakać zacząłem.