Z głośnym śmiechem idą ludzie po wodę przez błoń:
„Hej harfiarze, syny wraże, z prochu wznieście skroń,
Zawtórujcie nam pieśniami do naszej swawoli!“
— Jakoż szukać wam wesela u tych, co w niewoli?
Jeruzalem! Jeruzalem! biedna ziemio ty!
Gdy twej męce nie poświęcę każdej mojej łzy,
Jeśli ciebie nie ogarnę swym synowskim żalem,
To mię przeklnij i zapomnij, matko Jeruzalem!
Niech me oczy robak stoczy, niech w nie pluje czerń,
Niech ma ręka w ogniu pęka, niech krzy się jak cierń,
Niech mój język jak gadzina przyschnie do gardziela —
Jeśli zaprę twych boleści dla chwili wesela.
Edomczyku! ty, co w krzyku niemowląt i żon
Ucztowałeś i pląsałeś przy połysku łon,
Ty, coś wołał, by nam Syon spustoszyć do gruntu,
A odporne miecze nasze zwał mieczami buntu —
Pomnij w trwodze, że na drodze twych zwycięstw i chwał,
Jak lew zcicha, kiedy czyha, nasz Bóg będzie stał.
I coś zdziałał, toć z nagrodą odda sądem bożym,
I co spadło na nas deszczem, spadnie na cię morzem.
Chwila jeszcze, a już będziem błogosławić tym,
Co nad grobem twym rozwieszą pożarowy dym,
Z ramion matek wyrwią śpiące dzieciąteczek głowy,
I ze zgrzytem roztrzaskają o brzeg granitowy!
Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/84
Ta strona została skorygowana.
— 70 —