Dary zaszczytne drugiemu wydzierać, że-ć stanął oporem. Ciemiężycielu, tyranie, samymi podłymi dowodzisz;
Gdyby nie to, po ostatni-byś raz poswawolił, Atrydo.
Ja zaś mówię ci wręcz i zaklinam się wielkiem zaklęciem,
Oto patrz: na to berło, co już nie rozliści się nigdy,
Nie rozgałęzi się wcale, bo pień mu w górach pozostał,
I nie zakwitnie, bo spiż je obłupił z liścia i z kory;
Dziś je w ręku trzymają synowie achejscy, sędziowie
Ustanowieni stróżami zakonu przez boga samego;
Więc też wielka przysięga: nadejdzie czas i okropnym
Klęskom ulegną Danaje i wtenczas wspomną Achilla,
Przyjdą go błagać o pomoc, gdy mężów i wielu i dzielnych
Padnie od dłoni Hektora, pogromcy; bo sam nie potrafisz
Zguby odwrócić i w sercu się gniewem na siebie samego
Będziesz udręczał, żeś godnie pierwszego z Danajów nie uczcił“.
To rzekł syn Peleusza, i berłem cisnął o ziemię
Pięknem, złoto-gwiaździstem i usiadł znowu na miejscu.
(Pieśń II—VI). Agamemnon, chcąc wypróbować wojsko, zwoławszy je, udaje, że chciałby porzucić walkę i wrócić do ojczyzny; podobało się to większości, ale Odysej, z porady Ateny, powstrzymuje tłum prośbami i groźbami; przy pomocy Nestora udaje mu się wlać przekonanie w Achejczyków, iż Ilion niebawem zdobędą. Agamemnon zapowiada bitwę. Przy tej sposobności przedstawia poeta poczet okrętów, plemion helleńskich i ich wodzów, uczestniczących w oblężeniu Ilionu. Gdy przyszło do walki, los jej miał być rozstrzygnięty pojedynkiem między Menelausem a Parysem (Aleksandrem); Parys został pokonany, ale go Afrodyta potajemnie uniosła z pola. — Wówczas z poduszczenia Ateny jeden z Trojańczyków (Pender) ciska strzałą w Menelausa i tym sposobem układ zrywa. Zawzięta wszczyna się bitwa, w której i bogowie czynny biorą udział. Poeta opiewa męstwo Achejczyków, a szczególniej czyny Dyomeda, co nawet bogów (Afrodytę, Aresa) ranami z pola bitwy płoszy, i chwilowo zmusza Trojan do ucieczki. Tych jednak powstrzymuje Hektor, wysyłając Glauka, by stawił czolo Dyomedowi, sam zaś każe odprawić w Troi nabożeństwo dla uproszenia opieki i łaski bogów; poczem wychodząc już z miasta, spotyka przy bramie Scejskiej żonę swą Andromachę z synkiem Astyanaksem, i jakby w przeczucia zgonu z nią się żegna:
On też, ojciec, uśmiecha się teraz, na syna się patrząc;
A zaś cna Andromacha we łzach podchodzi do niego,
Dłonią za dłoń uchwyciwszy, odzywa się pierwsza i mówi:
„Ach, nieopatrzny, odwaga cię zgubi! Czyż to ci nie żal
Swego dziecięcia i mnie nieszczęśliwej, co wkrótce po tobie
Wdową tu będę, bo wnet cię zabiją synowie achejscy,
Wpadłszy na ciebie gromadą; o, niech mię ziemia pochłonie
Raczej, niż ciebie-bym miała utracić; bo żadnej pociechy
Mnie nie zostanie, gdy ty przeznaczeniu srogiemu ulegniesz,
Jeno żałoba. Straciłam i ojca i matkę dostojną;
Zgładził ojca mojego Achilles do boga podobny;